10/24/2012

Rozdział 18


Lipiec minął bardzo szybko, chyba tylko dlatego, że był zawalony ciągłymi rozprawami w sądzie. Plotki wymyślane na temat  Zayn’a raniły mocno nie tylko jego, ale także Perrie i nas. Odbiło się to trochę na zespole. Jednak zawsze mówiłam, jeżeli fani kochają was za to kim jesteście to zawsze pozostaną z wami, mimo wszystko. Prawdziwe Directioners pozostały, wykruszyło się trochę „hotek”, które kochały tylko jednego z zespołu i zazwyczaj to tylko z powodu jego wyglądu, pieniędzy. Wiadomo. Sprawa morderstwa na szczęście rozwiązała się dosyć szybko, chyba za szybko, ale wiecie pieniądze i dobrzy adwokaci robią swoje. Po dobrym przebadaniu kurtki Perrie znalazł się pewien szczegół, który doprowadził do prawdziwego sprawcy. Okazało się, że to „psychofanka” chłopaków, na zabój zakochana w Zayn’ie chciała zabić Perrie, a nie Kathy. A jak już mówiłam sprawa tak szybko się rozstrzygnęła, bo prawie co drugi dzień byliśmy w sądzie. Nie chciałabym po raz kolejny przechodzić czegoś takiego. Czas naprawdę leci bardzo szybko, teraz pozostał nam czas na odpoczynek. Nie fizyczny, ale psychiczny. Każdy z nas przeżył bardzo całą rozprawę, wcześniej morderstwo. Byliśmy związani z Kathy. Dalej jak o niej myślę, widzę ją przed moimi oczami. Jej uśmiech, słyszę jej głos, który mówił mi zawsze, że wszystko będzie dobrze. Patrząc na pozostałych z naszej „paczki” widzę wiele zmian, które spowodowało to morderstwo. Głównie zaciekawia mnie zmiana Niall’a. Wydaje się jakby nieobecny. Często bywa na grobie Kathy. Może się w niej kochał… jeżeli tak to stracił wszystko co mógł mieć. Może nie była mu pisana, dlatego nie byli razem. Przeraża mnie myśl o tym, że jeżeli coś między nimi było lub Niall chciał żeby było, teraz ta sytuacja może doprowadzić Niall’a do jakiegoś załamania, czy czegoś innego, może nawet do kolejnej tragedii. Oby nie. Trzeba z nim pogadać, bo ostatnio jakoś się oddalił od nas.

Koło 3pm. wyszłam z domu. Nie chciało mi się siedzieć bezczynnie i spędzać kolejnego dnia sam na sam z czterema ścianami. Tak, może to dziwne, bo mam chłopaka i wielu znajomych, ale od jakiegoś czasu jeżeli nie widujemy się wszyscy razem, to też nie widujemy się za często pojedynczo. Masakra. Tęsknię za nocnymi ploteczkami z Clarą, jak kiedyś, kiedy jeszcze nie znałyśmy chłopaków, albo dopiero z początku naszej znajomości z nimi. Tęsknię też za samotnymi wieczorami spędzanymi z Harry’m. Teraz najczęściej jak mówiłam albo się nie widujemy, albo spotykamy się tylko całą grupą. Powtarzam się wiem. Wracając do mojej pierwszej myśli, wyszłam z domu. Postanowiłam się przejść. Pomyśleć. Zastanowić się po raz kolejny nad swoim życiem… Czego tak naprawdę chcę, czego potrzebuję. Szłam długą ulicą, na której było niewielu przechodniów. Kierowałam się na cmentarz, na którym pochowali Kathy. Idę tam, bo chcę się jej wyżalić. Może to dla was dziwne, ale wierzę, że Kathy mnie mimo wszystko zrozumie, pomoże. Pogoda była dziś piękna. Słońce świeciło i bardzo mocno przygrzewało. Doszłam do bramy cmentarza. Wzięłam głęboki oddech i przeszłam przez furtkę. Skierowałam się w stronę grobu Kathy. Z daleka ujrzałam zarys pewnej postaci, jak mi się wydawało, siedzącej właśnie przy grobie dziewczyny. Podeszłam bliżej. Widok pofarbowanych na blond włosów od razu zdradził, kto to jest. Oczywiście, że Niall. Stanęłam w ciszy obok Nialler’a. Widocznie, nie usłyszał, bo się nawet nie poruszył. Usiadłam obok niego i spojrzałam na zdjęcie uśmiechniętej Kathy widniejące na pomniku. Nialler nie odczuł mojej obecności obok siebie. Siedział cicho z opuszczoną głową. Widocznie coś do niej czuł. Inaczej nie siedziałby tu tak często. Ale przecież nigdy nie pokazywał tego, że coś do niej czuje. Ona z resztą też nie. Pamiętam tylko jak robiliśmy na złość Harry’emu i wtedy ona go witała na lotnisku. To dlaczego on tak często tu przesiaduje? Nagle Nialler się poruszył i z przerażeniem spojrzał w moją stronę. Szybko jednak uśmiechnął się i powiedział:

- Kate, a Ty co tu robisz?
- A przyszłam porozmyślać, jak widzę nie tylko ja tu przychodzę.
- No nie tylko Ty, jak widzisz. Ja też jestem tu dość często.
- Wiem, nie raz widziałam jak tu przychodziłeś.
- Jak to? Przecież nikt o tym nie wiedział.
- To ciekawe skąd ja to wiem, co?
- No ciekawe. Więc skąd?
- Często chodziłam w tą stronę. Rzadko kiedy tu zaglądałam, nie miałam odwagi, że tak powiem. A chodząc tu widziałam Ciebie idącego ze spuszczoną głową, zakrytą kapturem. Powiedz mi tylko dlaczego?
- Ale co dlaczego?
- W zasadzie po co tu przychodzisz? Niall, czy Ty i Kathy?
- Nie, nic z tych rzeczy. W sensie, nie byliśmy parą. Po prostu byliśmy przyjaciółmi, lubiłem z nią rozmawiać, jeść, wiesz przecież jaki miała apetyt, a taka szczupła. – zaśmiał się przez chwilę.
- Tak, tak. Pamiętam. – uśmiechnęłam się. Zacisnęłam mocniej usta, próbowałam zatrzymać łzy, które powoli zaczęły tłoczyć się do moich oczu. Niall spojrzał na mnie i objął mnie mocno.
- Nie płacz Śliczna. Przecież nie cofniemy czasu. Tak miało być, widocznie.
Otarłam łzy i spojrzałam Nialler’owi prosto w oczy.
- Wierzysz w to? – zapytałam.
- Wierzę. A nawet wiem, że teraz jest jej lepiej. – odparł całkiem serio.
- Cieszę się, że w to wierzysz.
- Dobra, ale teraz trochę z innej beczki. Powiedz mi, skoro już tak rozmawiamy, całkiem szczerze, po co Ty tu przyszłaś? W sensie o czym chcesz sobie tak porozmyślać?
- O wszystkim i o niczym. – zaśmiałam się.
- No ok, ale tak na serio.
- O sobie samej, o Harry’m, Clarze.
- Co o Harry’m i Clarze?
- Jeżeli chodzi o Harry’ego, to głownie o tym, że się chyba od siebie oddalamy, tak mi się zresztą wydaje, a z Clarą już bardzo dawno nie rozmawiałam tak jak kiedyś, za tych spokojnych czasów. Teraz ona całkowicie oddaje się Josh’owi. Nie mam namyśli sfery intymnej, ale chodzi mi o ciągłe poświęcanie mu czasu, a dla mnie nie znajduje, mimo że często zapraszam ją na jakiś babski wypad na zakupy, czy do kina.
- Moim zdaniem, jeżeli chodzi o Twój problem z Harry’m, to nie masz się czym martwić, bo wydaje mi się, a raczej bardzo dobrze to widać, że jesteś dla Hazzy pierwszą tak ważną dziewczyną i raczej nie będzie chciał zmarnować tego związku. Co do Clary, to bardzo dużo czasu spędza z Josh’em, prawda. I nie mam pojęcia co Ci poradzić. – uśmiechnął się.
- Dziękuję za Twoją opinię. – posłałam mu miłe spojrzenie.
- Nie ma za co, Kate. Tak przecież robią przyjaciele. A teraz może już pójdziemy, co?
- Jasne. Chodźmy.

Pochodziłam jeszcze trochę czasu z Nialler’em po mieście. Szczerze jest wspaniałym chłopakiem i nie wiem czemu, ale pomyślałam sobie o mojej przyjaciółce z Polski, która by po prostu idealnie do niego pasowała. Haha J Z pewnością byliby wspaniałą parą. Około 8pm. Niall odprowadził mnie do domu  i sam pojechał do siebie.

Weszłam do domu. Jak zwykle było pusto, cicho. Żadnej żywej duszy wokoło. Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać gorącą czekoladę. Dopiero, gdy ją zrobiłam uświadomiłam sobie, że jak zwykle zrobiłam dwie z rozpędu. Ale co to dla mnie zjem dwie. Zaśmiałam się sama z siebie pod nosem. Wzięłam kubki wypełnione po brzegi czekoladą z przepyszną bitą śmietaną na wierzchu. Nawet nie myślę ile to ma kalorii, ale przecież mam to gdzieś. Skierowałam swoje kroki do salonu, bo niby miał lecieć jakiś fajny film w TV. Zapaliłam małe światło w salonie, odwróciłam się do kanapy, podeszłam do stolika, położyłam na nim gorącą czekoladę i usiadłam na kanapie. Włączyłam TV. Leciało jak zwykle coś, co już oglądałam, ale lubiłam to. Dokładniej to leciał „Gladiator”, kocham ten film dla ścisłości. Niestety jak zawsze w najlepszym momencie musiałam iść do łazienki, cóż potrzeba wzywa. Poszłam na górę. Zrobiłam to co musiałam i przechodząc przez swój pokój zajrzałam najpierw na neta, a potem zerknęłam jeszcze do pokoju Clary, bo w sumie nie wiedziałam, czy już wróciła od Josh’a, czy też dalej u niego siedzi. Weszłam do środka, było pusto i cicho jak zwykle, ale wydawało mi się, że coś jest nie tak. Spojrzałam na łóżko. Leżała na nim przerwana fotografia Clary i Josh’a. Wsłuchałam się w głuchą ciszę, usłyszałam jedynie grający telewizor. Spojrzałam w stronę drzwi do łazienki, były lekko uchylone. Podeszłam bliżej i zajrzałam do środka. Moim oczom ukazała się Clara. Leżała na płytkach z rozmazanym makijażem. Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam. Przyjrzałam się jej dobrze. "Zwijała się" z bólu złamanego serca, mimo to lekko się uśmiechała. Poprawiła swoje długie blond włosy, które opadały jej na oczy. Ręka, którą poprawiała swoją fryzurę wyglądała dość dziwnie, że tak powiem, jakby była pocięta. Złapałam jej dłoń i przyjrzałam się jej ze wszystkich stron. Na wewnętrznej stronie znajdowały się próby przecięcia.

- Clara! Co Ty najlepszego chciałaś zrobić?! Dobrze, że do niczego nie doszło. Chciałaś się zabić? A jakby mnie nie było w domu, to co wtedy! Wykrwawiłabyś się, a ja bym straciła pierwszą i najważniejszą osobę w moim życiu. Clara, do cholery, Clara!
- Chciałam, ale jak sama widzisz, bałam się, dlatego się nie udało. – wybełkotała.
- Ale dlaczego? Co on Ci zrobił kochanie. – zeszłam z tonu.
- Już nie jesteśmy razem. – powiedziała patrząc prosto w moje oczy swoimi zeszklonymi oczyma.
- Jak to?
- Po prostu, nie układało nam się już od jakiegoś czasu. Później pojawiła się ona, jego dawna miłość, która z nim zerwała, ale wiesz teraz nagle znowu chciała go mieć, bo on jest perkusistą 1D przecież. Nie zdziwię się jak będzie chciała poderwać, któregoś z chłopców i znowu z nim zerwie.
- I on tak po prostu Cię rzucił dla niej?
- Tak, po prostu.
- Wiesz co Ci powiem.
- Co?
- Stracił najlepszą dziewczynę jaką mógł mieć. I ja to mu udowodnię, zobaczysz.
- Nic nie rób, nie warto.
- Ależ oczywiście. Chodzi mi o to, że tylko kiedyś tam mu powiem, że kiedyś zobaczy, że byłaś najlepsza, a to się później okaże w praniu, że tak to ujmę.
- Ok. A teraz, możemy już o nim nie rozmawiać, bo wymiotować mi się chce.
- Co?
- No serio, odejdź bo rzygnę na Ciebie Słońce.
Odsunęłam się kilka kroków,  a Clara podeszła do „kibla” i zrobiła to co chciała. Wymioty?! Może ona jest w ciąży.
- Clara, a Ty nie jesteś przypadkiem w ciąży? – walnęłam prosto z mostu, tak jak zawsze to robiłam.
- Tak się zdaje, że chyba jestem. – zaśmiała się. – Ale nie martw się, na skrobanko nie idę, liczyłam się z tym, wiedziałam, że mogę zajść w ciążę. Mam 20 lat. Jestem dorosła. Nie wyskrobię dziecka, przecież ono jest moje i było zrobione z miłości. Josh’a zawsze będę kochała, mimo wszystko.
- Rozumiem. Byliście dobraną parą, ale mimo to on jest chujem, jak mógł Cię rzucić. Nie wybaczę mu tego.
- Może pomyślisz, że jestem głupia, ale jak on będzie chciał wrócić, to ja się zgodzę. W końcu on jest ojcem dziecka.
- Nie no Twoje życie przecież, ja się nie wtrącam. – uśmiechnęłam się. – A który miesiąc wiesz?
- Dopiero drugi się zaczyna.
- Czyli termin tak na marzec?
- No, akurat tak wyszło na początek kwietnia, czyli na święta, także luz. Będę mogła normalnie studiować.
- Jasne. Bez spiny kochanie. Ja Ci pomogę.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się. – W końcu będziesz matką chrzestną. Dobrze, że wiele dziewczyn, nawet młodszych, na studiach jest w ciąży, bym chyba się źle czuła, gdybym była sama.
- Coś Ty nie ma co. Przecież tyle nastoletnich matek jest teraz. Ty będziesz miała 21 lat jak urodzisz, więc Zobacz jaka różnica między Tobą, a jakąś czternastką J
- Tak, tak faktycznie. Ale nie mówi póki co nikomu, ok? Powiemy tylko mamie.
- Jasne, nie powiem nikomu.
- Przysięgasz?
- Oczywiście. Dawaj małego palca. – sczepiłyśmy nasze małe palce na znak przysięgi. Zawsze tak robiłyśmy. – Teraz chodź na dół mam gorącą czekoladę. Choć obawiam się, że nie jest już taka gorąca.
- Co się przejmujesz, jest mikrofalówka od tego.
- Faktycznie. To co idziemy?
- Idziemy.

Zeszłyśmy na dół, podgrzałyśmy czekoladę i mniej więcej do pierwszej nad ranem siedziałyśmy i oglądałyśmy jakieś komedie. Później zmęczone położyłyśmy się spać. Poczułam się jak za dawnych czasów, kiedy to siedziałam do późnych godzin z Clarą i gadałyśmy o pierdołach.








______________________________________
Czytasz-komentuj!
Jak się podoba? Przepraszam, że tak długo. Szukałam weny, ale wątpię, że wróciła. Chyba się wypaliłam.
.xx

10/01/2012

Rozdział 17


- Co się stało siostrzyczko? – zapytał zaniepokojonym głosem Nick.
- Długo by opowiadać, ale w skrócie to tak morderstwo i przyskrzynili niewinnego Zayn’a. Musisz przyjechać i go bronić, bro. Ok?
- Oczywiście, jak się uda to przylecę jeszcze dziś, bo w sumie dosyć wcześnie jeszcze jest, a jak nie to będę jutro z samego rana. Olę i Małego też zabiorę, bo nie zostawię ich samych w Polsce. Także dam znać przed wylotem.
- Ok, kocham Cię i czekam na informację. Pa.

Pożegnałam się z bratem. Wszyscy patrzeli na mnie badawczym wzrokiem. Nie rozumieli polskiego, oprócz Clary, więc nie wiedzieli o czym gadam, ale Clara już z pewnością im wytłumaczyła. Perrie spojrzała na mnie i po chwili powiedziała:
- I jak kochanie, przyleci?
- Tak. – posłałam jej ciepły uśmiech – Będzie dziś wieczorem, albo jutro z rana.
- Dzięki Bogu. Niech wyciągnie mojego Zayn’a. On nic nie zrobił. Wiem to.
- No oczywiście, że nic nie zrobił. Ja też jestem tego nawet bardziej niż pewna.
Usiadłam koło Harry’ego, a on objął mnie i mocno do siebie przytulił.
- Wszystko będzie dobrze. – szepnął mi do ucha.
- Z pewnością. – odpowiedziałam. – Gorzej będzie jak się paparazzi dowiedzą, choć możliwe, że już wiedzą. – powiedziałam głośniej.
- Dokładnie. Będzie zadyma. Nie wiem, co o tym myśleć. – powiedział Paul, który musiał przyjść w trakcie mojej rozmowy z bratem. – Wiem, że Zayn jest niewinny, ale będą wymyślać plotki.
- Prawda. – potwierdził Liam. – Oni już tacy są, nie zostawiają na człowieku suchej nitki. Wszystko zrobią żeby człowiekowi dowalić. Kłamstwa, same kłamstwa gadają.

Patrzyłam na Perrie. Była kompletnie rozbita. Straciła swoją najlepszą przyjaciółkę, a teraz jeszcze policja miała czelność zabrać jej jedyną osobę, która ją wspierała. Nie zasłużyła na to, Zayn też nie. Jakaś totalna masakra. Dosłownie. Nie rozumiem, na co komu była śmierć Kathy? To jest podejrzane. Pierdolony papieros, musiała na niego wychodzić i to do tego sama… na jaką cholerę. Nie, dobra już o tym nie myślę.
Siedzieliśmy w milczeniu. Przeszywająca cisza rozchodziła się w całym, zazwyczaj dudniącym życiem, domu chłopaków. Jeszcze nigdy nie widziałam nikogo z nich w takim stanie. Wszyscy jesteśmy rozbici. Mam nadzieję, że Nick jak najszybciej przyjedzie. Telefon zaczął mi wibrować w kieszeni. Wyciągnęłam go szybkim ruchem. Spojrzałam na wyświetlacz NICK.xx Może już ruszają. Minęły już dwie godziny odkąd rozmawialiśmy.
- Tak? – powiedziałam.
Wszyscy podnieśli głowy i spojrzeli w moją stronę.
- No siostrzyczko. Za chwilkę wylatujemy. Będziemy za ok. półtorej godziny. Bądź po nas na lotnisku.
- Jasne, będę. Czekam. Pa. Kocham Was. Bezpiecznej podróży.
Rozłączyłam się, włożyłam telefon do kieszeni spodni. Podniosłam głowę. Wszyscy patrzeli na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się.
- Czyli lecą? – powiedziała z lekkim uśmiechem Perrie.
- Tak, zaraz wylatują.
- O, jak dobrze. Nie wiem co by było, gdybyśmy Cię nie znali.
- Z pewnością znaleźlibyście innego adwokata dla Zayn’a.
- Ale na 100% nie byłby on załatwiony tak szybko jak Ty to zrobiłaś.
Perrie wstała i podeszła do mnie. Przytuliła mnie mocno i jeszcze raz szepnęła: dziękuję, kocham Cię Kate, jesteś wspaniała. Odwzajemniłam uścisk mówiąc: będzie dobrze, uwierz w to kochanie.
Znowu zajęłyśmy swoje miejsca i po raz kolejny zapadła śmiertelna cisza. Niall siedział koło Perrie, pocieszał ją non stop. Wydawałoby się, że nigdy nie przejmuje się tym co go otacza, ale jeżeli chodzi o przyjaciół angażuje się całym sobą w to żeby im pomóc, po prostu daje z siebie wszystko. Spojrzałam na Harry’ego. On uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Później szybkim, ale delikatnym ruchem przyciągnął mnie znowu do siebie.
- Powiesz mi kiedy mamy po nich wyjeżdżać, ok?
- Jasne. – szepnęłam. – Właśnie Paul, możesz mi pożyczyć fotelik dla prawie dwuletniego dziecka.
- Po co Ci? – zapytał zdziwiony.
- Bo mój brat przyjeżdża z żoną i synkiem. Jego żona też jest prawnikiem, więc będzie zdwojona siła, a ich Maluszek przecież nie może zostać sam w domu.
- Ach, no chyba, że tak. – uśmiechnął się – Jasne, że pożyczę. Na szczęście przyjechałem większym samochodem, w którym zawsze wożę moje dzieciaki.
- Super. Dziękuję.

Koło 5pm. zaczęliśmy się zbierać z Harry’m. Mieliśmy jechać po nich na lotnisko.
- Dobra, Clara zostań tu na noc, Harry pojedzie do mnie. Nie opłaca się ich ciągać taki kawał z lotniska, będą zmęczeni. Spotkamy się jutro o 10am. na komisariacie, ok?
- Oczywiście. A teraz już jedźcie, czas na Was. Buźka.
- No. Pa. Do jutra. – posłałam wszystkim buziaka i wyszłam.
Harry czekał na mnie już w samochodzie. Weszłam do środka i ruszyliśmy na lotnisko. Wjechaliśmy na parking równo z przylotem samolotu z Polski. Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy na lotnisko szukać Nick’a, Oli i Karolka. Nie chwaląc się Nick jest jednym z najlepszych adwokatów w Ameryce no i teraz w Polsce. Często lata na rozprawy do NYC czy LA. Jak do tej pory wygrywał. Mam nadzieję, że i tak będzie w tym przypadku. Nie ma innego wyjścia w sumie, bo Zayn jest niewinny. Jak zjawia się adwokat i prawnik to wypisują podejrzanego z pierdla, więc oddadzą nam Zayn’a, który oczywiście będzie musiał się wstawiać na rozprawy.

Rozglądałam się po sali przylotów i odlotów. Szukałam brata, jego żony i synka. Nagle w tłumie usłyszałam dziecięcy krzyk, a właściwie wykrzyczane słowo po polsku: ciocia. Spojrzałam w lewo. Przy dużym oknie stał Nick z Olą i Karolkiem. To mały krzyknął do mnie, żebym go zobaczyła. Razem z Harry’m podeszliśmy do nich, przywitaliśmy się. Harry wziął bagaż Oli, Nick niósł swój, a ja wzięłam na ręce Karolka. Skierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych i poszliśmy na parking. Zapakowaliśmy bagaże, posadziłam Małego w foteliku, reszta weszła do samochodu i ruszyliśmy do mojego mieszkania.
- I jak podróż? – zapytał Harry.
- Bardzo dobrze, prawdę mówiąc. Żadnych problemów nie było, na szczęście. Dobra, ale teraz mamy czas, więc mówcie co się stało.
- Jasne. Już. – odparłam.
Całą drogę do domu opowiedziałam wszystko co wiedziałam na ten temat. Nick i Ola słuchali bardzo uważnie.
- Siostrzyczko, wiesz że też będziesz jednym ze świadków, bo udzielałaś pomocy. Świadkiem będzie również lekarz, który odebrał od Ciebie tą dziewczynę oraz na pewno Perrie. Dobra, ale teraz już nie mówmy o tym. Jestem zmęczony. – powiedział Nick.

Spojrzałam na Carlosa(tak mówiłam na Karolka), spał słodko. Boże, jaki On cudowny jest. Będę miała małego brzdąca u mnie. Haha, cudnie.
W końcu dojechaliśmy do domu. Otworzyłam furtkę i drzwi wejściowe. Harry wyciągnął bagaże z bagażnika, ja wyjęłam delikatnie Carlosa z fotelika, wzięłam go na ręce i zamknęłam drzwi. Harry zamknął samochód i wziął jedną walizkę. Zaprowadziłam Nick’a i Olę do ich pokoju. Był to jeden, jedyny w naszym mieszkaniu, pokój dla gości. Nick i Ola poszli się odświeżyć, a ja z Harry’m zostaliśmy w ich pokoju, bo musieliśmy położyć Małego do łóżeczka.
Harry wyciągnął składane łóżeczko i je rozłożył. Ja zdjęłam kurteczkę i buciki Małemu, przebrałam go w piżamkę, bardzo delikatnie żeby go nie obudzić. Wzięłam go na ręce i podeszłam do rozłożonego łóżeczka, przy którym stał Harry. Hazzy patrzał na mnie z przeogromnym uśmiechem.
- Wiesz jak Ci do twarzy z Nim na rękach. – powiedział.
- Naprawdę? – zapytałam. – Jeszcze nie czas, ale kiedyś na pewno. – uśmiechnęłam się i puściłam oczko Harry’emu.
- Ze mną, mam rozumieć? – zapytał ze śmiechem.
- No wszystko jest możliwe. Pożyjemy, zobaczymy.
Położyłam Carlosa do łóżeczka i przykrzyłam go kołderką. Wyglądał uroczo. Maleńki Aniołek. Moje Słoneczko. Harry objął mnie w pasie i razem patrzeliśmy się, jeszcze przez chwilę, na śpiącego brzdąca. W końcu wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy na dół, zamknęliśmy drzwi i poszliśmy spać na górę, po bardzo wyczerpującym dniu.

Harry obudził mnie o 8:30. Ledwo co wstałam. Dosłownie nie miałam siły, ale zebrałam się jakoś. Harry jedzie z Olą i Nick’iem po Zayn’a. Tam będą już na nich czekali na pewno Perrie, Liam i Niall, nie wiem czy ktoś jeszcze. Pewnie pojadą prosto do domu chłopaków, bo będą musieli z Zayn’em porozmawiać. Później na pewno Nick będzie chciał jechać do szpitala i na miejsce zbrodni. Ola, oprócz tego, że jest prawnikiem, ma jeszcze skończoną kryminalistykę, więc z pewnością będzie szukała „dowodów zbrodni” i na 100% będzie dokładnie oglądała kurtkę Perrie, w której była Kathy tuż przed śmiercią.
Zostałam z Carlosem w domu, a oni pojechali. Bawiliśmy się w przeróżne zabawy. To w jakieś łapki, to znowu tańczyliśmy. Przecież trzeba Małego czymś zająć. Koło 11am. zadzwonił domofon. Podeszłam do niego z Karolkiem na rękach.
- Tak? – zapytałam.
- Cześć kochanie. – powiedział znajomy mi głos. – Tu Anne.
- Już otwieram.
Mama Harry’ego. To prawda, co Harry mówił. Zawsze zjawia się w najlepszym momencie. Będzie nam potrzebna, bo ktoś musi pilnować Karolka jak my będziemy jeździć na rozprawy. Otworzyłam drzwi. Anne spojrzała na mnie i na Karolka, była widocznie lekko zdezorientowana. Uśmiechnęłam się do niej.
- Hej, hej Anne. Od razu rozwiewam Twoje wątpliwości, to mojego brata synek, Karolek.
- Aha. Już myślałam, że jestem babcią, ale nie pasowało mi to bo za duży. Prześliczny jest.
- No oczywiście. – zaśmiałam się.
Weszła do środka, a ja opowiedziałam jej o wszystkim. Oczywiście była przerażona. Nie mogła w to uwierzyć. Zgodziła się też, z wielką ochotą, pilnować Karolka, jak będziemy mieli rozprawy. Siedziałyśmy rozmawiając bardzo długo. Przeplatało się to oczywiście z nakarmieniem Karola, czy położeniem go na poobiednią drzemkę. Ci, którzy mają swoje dzieci, albo dużo młodsze rodzeństwo, wiedzą ile czasu pochłania dziecko. J Ale jest tak uroczy, że nie ma mocnych na to, żeby się mi kiedykolwiek znudził. Około 6pm. do domu wrócił Harry z Nick’iem i Olą. Moi zapoznali się z mamą Harry’ego, a Harry się z Nią przywitał oczywiście
- I co? – zapytałam.
- Zayn w domu. Byliśmy też w szpitalu i na miejscu zbrodni. Jak na razie trzeba znaleźć sprawcę, bo wnioskując z rozmowy z Zayn’em wynika, że jest niewinny.
- To dobrze. Mam nadzieję, że przekonasz do tego sąd. – uśmiechnęłam się.

Później jeszcze siedzieliśmy w salonie na dole. Mama Harry’ego zostaje u nas, będzie spała u Clary w pokoju. Nie ma czasu na to, żeby wracała do domu i później znowu przyjeżdżała. Za dwa dni pierwsza rozprawa w sądzie. Mam stresa. Przecież ktoś chce przyskrzynić mojego przyjaciela. Oj, nie uda się to tej osobie.






____________________________
Czytasz-komentuj!
Krótki, tak wiem. Ale chcę to trochę przeciągnąć, dlatego jeszcze nie skończyłam tego wątku. Jak odczucia? .xx