10/01/2012

Rozdział 17


- Co się stało siostrzyczko? – zapytał zaniepokojonym głosem Nick.
- Długo by opowiadać, ale w skrócie to tak morderstwo i przyskrzynili niewinnego Zayn’a. Musisz przyjechać i go bronić, bro. Ok?
- Oczywiście, jak się uda to przylecę jeszcze dziś, bo w sumie dosyć wcześnie jeszcze jest, a jak nie to będę jutro z samego rana. Olę i Małego też zabiorę, bo nie zostawię ich samych w Polsce. Także dam znać przed wylotem.
- Ok, kocham Cię i czekam na informację. Pa.

Pożegnałam się z bratem. Wszyscy patrzeli na mnie badawczym wzrokiem. Nie rozumieli polskiego, oprócz Clary, więc nie wiedzieli o czym gadam, ale Clara już z pewnością im wytłumaczyła. Perrie spojrzała na mnie i po chwili powiedziała:
- I jak kochanie, przyleci?
- Tak. – posłałam jej ciepły uśmiech – Będzie dziś wieczorem, albo jutro z rana.
- Dzięki Bogu. Niech wyciągnie mojego Zayn’a. On nic nie zrobił. Wiem to.
- No oczywiście, że nic nie zrobił. Ja też jestem tego nawet bardziej niż pewna.
Usiadłam koło Harry’ego, a on objął mnie i mocno do siebie przytulił.
- Wszystko będzie dobrze. – szepnął mi do ucha.
- Z pewnością. – odpowiedziałam. – Gorzej będzie jak się paparazzi dowiedzą, choć możliwe, że już wiedzą. – powiedziałam głośniej.
- Dokładnie. Będzie zadyma. Nie wiem, co o tym myśleć. – powiedział Paul, który musiał przyjść w trakcie mojej rozmowy z bratem. – Wiem, że Zayn jest niewinny, ale będą wymyślać plotki.
- Prawda. – potwierdził Liam. – Oni już tacy są, nie zostawiają na człowieku suchej nitki. Wszystko zrobią żeby człowiekowi dowalić. Kłamstwa, same kłamstwa gadają.

Patrzyłam na Perrie. Była kompletnie rozbita. Straciła swoją najlepszą przyjaciółkę, a teraz jeszcze policja miała czelność zabrać jej jedyną osobę, która ją wspierała. Nie zasłużyła na to, Zayn też nie. Jakaś totalna masakra. Dosłownie. Nie rozumiem, na co komu była śmierć Kathy? To jest podejrzane. Pierdolony papieros, musiała na niego wychodzić i to do tego sama… na jaką cholerę. Nie, dobra już o tym nie myślę.
Siedzieliśmy w milczeniu. Przeszywająca cisza rozchodziła się w całym, zazwyczaj dudniącym życiem, domu chłopaków. Jeszcze nigdy nie widziałam nikogo z nich w takim stanie. Wszyscy jesteśmy rozbici. Mam nadzieję, że Nick jak najszybciej przyjedzie. Telefon zaczął mi wibrować w kieszeni. Wyciągnęłam go szybkim ruchem. Spojrzałam na wyświetlacz NICK.xx Może już ruszają. Minęły już dwie godziny odkąd rozmawialiśmy.
- Tak? – powiedziałam.
Wszyscy podnieśli głowy i spojrzeli w moją stronę.
- No siostrzyczko. Za chwilkę wylatujemy. Będziemy za ok. półtorej godziny. Bądź po nas na lotnisku.
- Jasne, będę. Czekam. Pa. Kocham Was. Bezpiecznej podróży.
Rozłączyłam się, włożyłam telefon do kieszeni spodni. Podniosłam głowę. Wszyscy patrzeli na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się.
- Czyli lecą? – powiedziała z lekkim uśmiechem Perrie.
- Tak, zaraz wylatują.
- O, jak dobrze. Nie wiem co by było, gdybyśmy Cię nie znali.
- Z pewnością znaleźlibyście innego adwokata dla Zayn’a.
- Ale na 100% nie byłby on załatwiony tak szybko jak Ty to zrobiłaś.
Perrie wstała i podeszła do mnie. Przytuliła mnie mocno i jeszcze raz szepnęła: dziękuję, kocham Cię Kate, jesteś wspaniała. Odwzajemniłam uścisk mówiąc: będzie dobrze, uwierz w to kochanie.
Znowu zajęłyśmy swoje miejsca i po raz kolejny zapadła śmiertelna cisza. Niall siedział koło Perrie, pocieszał ją non stop. Wydawałoby się, że nigdy nie przejmuje się tym co go otacza, ale jeżeli chodzi o przyjaciół angażuje się całym sobą w to żeby im pomóc, po prostu daje z siebie wszystko. Spojrzałam na Harry’ego. On uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Później szybkim, ale delikatnym ruchem przyciągnął mnie znowu do siebie.
- Powiesz mi kiedy mamy po nich wyjeżdżać, ok?
- Jasne. – szepnęłam. – Właśnie Paul, możesz mi pożyczyć fotelik dla prawie dwuletniego dziecka.
- Po co Ci? – zapytał zdziwiony.
- Bo mój brat przyjeżdża z żoną i synkiem. Jego żona też jest prawnikiem, więc będzie zdwojona siła, a ich Maluszek przecież nie może zostać sam w domu.
- Ach, no chyba, że tak. – uśmiechnął się – Jasne, że pożyczę. Na szczęście przyjechałem większym samochodem, w którym zawsze wożę moje dzieciaki.
- Super. Dziękuję.

Koło 5pm. zaczęliśmy się zbierać z Harry’m. Mieliśmy jechać po nich na lotnisko.
- Dobra, Clara zostań tu na noc, Harry pojedzie do mnie. Nie opłaca się ich ciągać taki kawał z lotniska, będą zmęczeni. Spotkamy się jutro o 10am. na komisariacie, ok?
- Oczywiście. A teraz już jedźcie, czas na Was. Buźka.
- No. Pa. Do jutra. – posłałam wszystkim buziaka i wyszłam.
Harry czekał na mnie już w samochodzie. Weszłam do środka i ruszyliśmy na lotnisko. Wjechaliśmy na parking równo z przylotem samolotu z Polski. Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy na lotnisko szukać Nick’a, Oli i Karolka. Nie chwaląc się Nick jest jednym z najlepszych adwokatów w Ameryce no i teraz w Polsce. Często lata na rozprawy do NYC czy LA. Jak do tej pory wygrywał. Mam nadzieję, że i tak będzie w tym przypadku. Nie ma innego wyjścia w sumie, bo Zayn jest niewinny. Jak zjawia się adwokat i prawnik to wypisują podejrzanego z pierdla, więc oddadzą nam Zayn’a, który oczywiście będzie musiał się wstawiać na rozprawy.

Rozglądałam się po sali przylotów i odlotów. Szukałam brata, jego żony i synka. Nagle w tłumie usłyszałam dziecięcy krzyk, a właściwie wykrzyczane słowo po polsku: ciocia. Spojrzałam w lewo. Przy dużym oknie stał Nick z Olą i Karolkiem. To mały krzyknął do mnie, żebym go zobaczyła. Razem z Harry’m podeszliśmy do nich, przywitaliśmy się. Harry wziął bagaż Oli, Nick niósł swój, a ja wzięłam na ręce Karolka. Skierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych i poszliśmy na parking. Zapakowaliśmy bagaże, posadziłam Małego w foteliku, reszta weszła do samochodu i ruszyliśmy do mojego mieszkania.
- I jak podróż? – zapytał Harry.
- Bardzo dobrze, prawdę mówiąc. Żadnych problemów nie było, na szczęście. Dobra, ale teraz mamy czas, więc mówcie co się stało.
- Jasne. Już. – odparłam.
Całą drogę do domu opowiedziałam wszystko co wiedziałam na ten temat. Nick i Ola słuchali bardzo uważnie.
- Siostrzyczko, wiesz że też będziesz jednym ze świadków, bo udzielałaś pomocy. Świadkiem będzie również lekarz, który odebrał od Ciebie tą dziewczynę oraz na pewno Perrie. Dobra, ale teraz już nie mówmy o tym. Jestem zmęczony. – powiedział Nick.

Spojrzałam na Carlosa(tak mówiłam na Karolka), spał słodko. Boże, jaki On cudowny jest. Będę miała małego brzdąca u mnie. Haha, cudnie.
W końcu dojechaliśmy do domu. Otworzyłam furtkę i drzwi wejściowe. Harry wyciągnął bagaże z bagażnika, ja wyjęłam delikatnie Carlosa z fotelika, wzięłam go na ręce i zamknęłam drzwi. Harry zamknął samochód i wziął jedną walizkę. Zaprowadziłam Nick’a i Olę do ich pokoju. Był to jeden, jedyny w naszym mieszkaniu, pokój dla gości. Nick i Ola poszli się odświeżyć, a ja z Harry’m zostaliśmy w ich pokoju, bo musieliśmy położyć Małego do łóżeczka.
Harry wyciągnął składane łóżeczko i je rozłożył. Ja zdjęłam kurteczkę i buciki Małemu, przebrałam go w piżamkę, bardzo delikatnie żeby go nie obudzić. Wzięłam go na ręce i podeszłam do rozłożonego łóżeczka, przy którym stał Harry. Hazzy patrzał na mnie z przeogromnym uśmiechem.
- Wiesz jak Ci do twarzy z Nim na rękach. – powiedział.
- Naprawdę? – zapytałam. – Jeszcze nie czas, ale kiedyś na pewno. – uśmiechnęłam się i puściłam oczko Harry’emu.
- Ze mną, mam rozumieć? – zapytał ze śmiechem.
- No wszystko jest możliwe. Pożyjemy, zobaczymy.
Położyłam Carlosa do łóżeczka i przykrzyłam go kołderką. Wyglądał uroczo. Maleńki Aniołek. Moje Słoneczko. Harry objął mnie w pasie i razem patrzeliśmy się, jeszcze przez chwilę, na śpiącego brzdąca. W końcu wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy na dół, zamknęliśmy drzwi i poszliśmy spać na górę, po bardzo wyczerpującym dniu.

Harry obudził mnie o 8:30. Ledwo co wstałam. Dosłownie nie miałam siły, ale zebrałam się jakoś. Harry jedzie z Olą i Nick’iem po Zayn’a. Tam będą już na nich czekali na pewno Perrie, Liam i Niall, nie wiem czy ktoś jeszcze. Pewnie pojadą prosto do domu chłopaków, bo będą musieli z Zayn’em porozmawiać. Później na pewno Nick będzie chciał jechać do szpitala i na miejsce zbrodni. Ola, oprócz tego, że jest prawnikiem, ma jeszcze skończoną kryminalistykę, więc z pewnością będzie szukała „dowodów zbrodni” i na 100% będzie dokładnie oglądała kurtkę Perrie, w której była Kathy tuż przed śmiercią.
Zostałam z Carlosem w domu, a oni pojechali. Bawiliśmy się w przeróżne zabawy. To w jakieś łapki, to znowu tańczyliśmy. Przecież trzeba Małego czymś zająć. Koło 11am. zadzwonił domofon. Podeszłam do niego z Karolkiem na rękach.
- Tak? – zapytałam.
- Cześć kochanie. – powiedział znajomy mi głos. – Tu Anne.
- Już otwieram.
Mama Harry’ego. To prawda, co Harry mówił. Zawsze zjawia się w najlepszym momencie. Będzie nam potrzebna, bo ktoś musi pilnować Karolka jak my będziemy jeździć na rozprawy. Otworzyłam drzwi. Anne spojrzała na mnie i na Karolka, była widocznie lekko zdezorientowana. Uśmiechnęłam się do niej.
- Hej, hej Anne. Od razu rozwiewam Twoje wątpliwości, to mojego brata synek, Karolek.
- Aha. Już myślałam, że jestem babcią, ale nie pasowało mi to bo za duży. Prześliczny jest.
- No oczywiście. – zaśmiałam się.
Weszła do środka, a ja opowiedziałam jej o wszystkim. Oczywiście była przerażona. Nie mogła w to uwierzyć. Zgodziła się też, z wielką ochotą, pilnować Karolka, jak będziemy mieli rozprawy. Siedziałyśmy rozmawiając bardzo długo. Przeplatało się to oczywiście z nakarmieniem Karola, czy położeniem go na poobiednią drzemkę. Ci, którzy mają swoje dzieci, albo dużo młodsze rodzeństwo, wiedzą ile czasu pochłania dziecko. J Ale jest tak uroczy, że nie ma mocnych na to, żeby się mi kiedykolwiek znudził. Około 6pm. do domu wrócił Harry z Nick’iem i Olą. Moi zapoznali się z mamą Harry’ego, a Harry się z Nią przywitał oczywiście
- I co? – zapytałam.
- Zayn w domu. Byliśmy też w szpitalu i na miejscu zbrodni. Jak na razie trzeba znaleźć sprawcę, bo wnioskując z rozmowy z Zayn’em wynika, że jest niewinny.
- To dobrze. Mam nadzieję, że przekonasz do tego sąd. – uśmiechnęłam się.

Później jeszcze siedzieliśmy w salonie na dole. Mama Harry’ego zostaje u nas, będzie spała u Clary w pokoju. Nie ma czasu na to, żeby wracała do domu i później znowu przyjeżdżała. Za dwa dni pierwsza rozprawa w sądzie. Mam stresa. Przecież ktoś chce przyskrzynić mojego przyjaciela. Oj, nie uda się to tej osobie.






____________________________
Czytasz-komentuj!
Krótki, tak wiem. Ale chcę to trochę przeciągnąć, dlatego jeszcze nie skończyłam tego wątku. Jak odczucia? .xx

5 komentarzy:

  1. Odczucia ? Dziwne. Serio, totalnie mieszane. Nie wiem co o tym myśleć, bo kurde twój blog robi się za bardzo przewidywalny. Ale lubię go czytać i czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem właśnie, że robi się za bardzo przewidywalny. Muszę coś z tym zrobić :)

      Usuń
  2. Cudny rozdział, dużo się działo w nim :)
    Brakuje mi tylko trochę rozmów Clary i Kate :\
    Mam nadzieję że do tego wrócisz :D
    Pzdr. i czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. uffff Zayn w domu - kamień z serca :) oby Nick go z tego wyciagnął bo Perrie sie załamie, a szkodaby mi jej było :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń