9/10/2012

Rozdział 14


*2 miesiące później*

Czerwiec, dziś mam egzamin kończący pierwszy rok studiów. Mam mega stresiora. Chłopaki wracają już jutro. Mówiłam, że czas leci jak zwariowany?! W sensie, wiedziałam, że te dwa miesiące szybko miną. Dobra. Egzamin mam o 12. Jeszcze godzinka. Muszę wychodzić. Boże umrę, zejdę na zawał zaraz. Ruszyłam wolnym krokiem na uczelnię. Serce biło jak oszalałe. Zawsze mam stresa przed egzaminami. No ale umiem wszystko. Clara nie raz mnie pytała. Mam nadzieję, że zdam. Masakra umieram, haha. Nasza uczelnia jest nie daleko od naszego mieszkania, maksymalnie 20minut drogi. Także moim zwolnionym krokiem dojdę tam w pół godziny. Weszłam do budynku, jeszcze raz spojrzałam na tapetę w telefonie. Uśmiechnęłam się do mojego i Hazzy zdjęcia. Szkoda, że go tu nie ma, na pewno byłoby mi dużo lepiej. Wsparł by mnie i nie stresowałabym się tym wszystkim. No cóż niestety wraca dopiero jutro. Skierowałam się na korytarz obok sali egzaminacyjnej. Moi znajomi z roku siedzieli w różnych częściach korytarza z książkami. Powtarzali sobie materiał. Ja nie mam już siły, serio. Boję się, że zapomnę, jak za dużo będę powtarzała. Usiadłam przy moim ulubionym oknie, z którego było widać nasz uczelniany park. Spojrzałam przez okno i zaczęłam się uspokajać. Popatrzałam jeszcze na zegarek, za dziesięć 12. Na salę wchodzę czwarta, bo jestem na „C” Collins. Haha. Znowu spojrzałam przez okno i czekałam niecierpliwie na swoją kolej. Gdy pierwsza osoba weszła na salę serce przyśpieszyło. Mój stres się powiększał z minuty na minutę. Jeszcze dwie po tej osobie i ja. Masakra. Otworzyłam książkę i spojrzałam jeszcze na ostatnie zagadnienie. Nagle rozległ się jakiś delikatny, ale słyszalny pisk. Jakby zatkało kogoś na widok jakiejś osoby. Nie spojrzałam kto na kogo pisnął, bo byłam zbytnio zestresowana, nie interesowało mnie to. Znowu wróciłam do książki moim zmęczonym wzrokiem. Nagle ktoś zakrył mi oczy. Nie byłam w humorze na takie zabawy.

- Mógłbyś zdjąć te ręce z moich oczu? Chciałabym jeszcze sobie przypomnieć jedną rzecz, zaraz mam egzamin.
Osoba nie reagowała. Jednak wydawało mi się, że znam tą osobę. Poruszałam głową, wytężyłam mój węch, bo jeżeli to ktoś mi bliski, to poznam np. jego/jej perfumy. Chwilka. Pachnie jak Harry?! Przecież oni jutro wracają. Ej, ale to chyba on.
- Harry, weź mnie puść. Chcę powtórzyć. Proszę Cię kochanie.
Ręce dziwnie się poruszyły. Jakby ze zdenerwowania, że znowu przegrały.
- Skąd wiedziałaś? – zapytał smutny Harry. – Znowu wygrałaś ze mną. Jak Ty to robisz?
- Wszystko przez Twoje perfumy. Haha. Kocham jak ich używasz, no i wiadomo, że poznam je na końcu świata. – zaśmiałam się. – A co Ty tu robisz? Mieliście wrócić jutro!
- Tak Ci mówiłem, żebyś nie wiedziała, bo chciałem Ci zrobić niespodziankę. Dzięki temu nie wiedziałaś, że przylatujemy wcześniej. Wczoraj w nocy przylecieliśmy. – uśmiechnął się uroczo.
Gdy to powiedział złożył na moich ustach bardzo czuły pocałunek i mnie przytulił.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Nie stresuj się. Ja wiem, że dasz radę. Zdasz na 100%. Kocham Cię. – powiedział Harry.
- Też Cię kocham, Styles. – uśmiechnęłam się.
Serio, jego słowa i obecność dodały mi otuchy i wiary w siebie. Poczułam się lepiej, mimo że za moment to ja wchodzę na salę egzaminacyjną. Dam radę.
- Pani Kate Collins, zapraszamy.
- Idę. – powiedziałam do Hazzy.
- Będzie dobrze. – mówiąc to pocałował mnie w czoło. – Leć, rozwal ich. – uśmiechnął się.
Skierowałam się w stronę drzwi do sali, gdzie odbywają się egzaminy. Zamknęłam je i zaczął się egzamin.

---------------------------------

Piętnaście minut, które miała spędzić na egzaminie dłużyły mi się, jak żadne piętnaście minut w moim życiu. Wierzyłem w to, że zda, ale też się stresowałem. Nie mogłem doczekać się kiedy już stamtąd wyjdzie i będę mógł ją zabrać. Nie widziałem jej dwa miesiące. Mam prawo do spędzenia z nią czasu. Cholernie się za nią stęskniłem. Spojrzałem na telefon. Minęło dopiero pięć minut. Matko jak ten czas teraz wolno leci. Usiadłem na ławce naprzeciwko drzwi i czekałem cierpliwie. Nagle podeszła do mnie grupka studentek. Uśmiechały się od ucha do ucha i patrzyły na mnie. Nic nie mówiły. Nie wiem o co im chodzi..
- Słucham Was, mogę coś dla Was zrobić? – zapytałem.
- Mhmm. – wydukała jedna.
- Co takiego? Bo dalej nie wiem co.
Nic nie odpowiedziały.
- Zdjęcie, autograf tak?
- Mhmm. – znowu wydukała jedna.
Zrobiłem to o co mnie prosiły, a raczej ja musiałem zgadnąć, bo chyba zabrakło im języka w buźce i znowu usiadłem na ławce. Dziewczyny jednak nie odchodziły. Spojrzałem na nie znacząco.
- Mogłybyście już iść. Irytujecie mnie tym ciągłym patrzeniem na mnie. Czekam na kogoś, a Wy dodatkowo mi zasłaniacie drzwi.
Nagle jakby się przebudziły.
- A no spoko. Jasne już idziemy.
- Spoko. Miło było. – posłałem im mój uśmiech.
- Paa, Harry. Nam również. Aww.
Ok niech będzie. Spojrzałem znowu na telefon. Oo chociaż czas zleciał, zaraz Kate powinna wyjść z sali. Po minucie zobaczyłem ją w drzwiach. Minę miała smutną.

---------------------------------

Zdałam, zdałam. Postraszę Harry’ego, niech myśli, że będę musiała jeszcze raz podchodzić do egzaminu. Zdałam na 100%, haha. Dobra wychodzę i udaję, że nie zdałam.
- Do widzenia. Miłego dnia. – powiedziałam do profesorów, którzy egzaminowali.
- Do widzenia panno Collins, gratulujemy. Oby tak dalej. Miłego wypoczynku.
Otworzyłam drzwi. Na ławce naprzeciwko siedział Harry. Gdy tylko usłyszał, że drzwi się otworzyły spojrzał w moją stronę. Zauważył moją smutną minę. Podeszłam do niego, on wstał i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Coś nie tak, Kate? – zapytał z troską w głosie.
- A wiesz. Szkoda gadać.. – spuściłam wzrok.
- Oj. Wszystko będzie ok. Jak nie teraz, to następnym razem. Głowa do góry kochanie.
- Wiesz, ale zdać za pierwszym to jest super uczucie i to jeszcze na 100%. – spojrzałam na niego.
- Nie przejmuj się. Damy radę. – uśmiechnął się.
Zaczęłam się śmiać. Nie mogłam już udawać, że zawaliłam egzamin. Hazzy stał zdezorientowany. Nie wiedział o co mi chodzi. Spojrzał na mnie i powiedział:
- O Ty! Zdałaś, a wmawiasz mi, że zawaliłaś. Mądralo. Wystraszyłaś mnie.
- Oj tam, oj tam. Po prostu sprawdzałam jak zareagujesz. – mówiąc to śmiałam się dalej.
- O Ty, Ty! Kochanie no to na ile zdałaś?
- A 100%, czyli śliczna piąteczka kotku.
- Czyli możemy iść?
- Oczywiście. A gdzie mnie zabierasz?
- Najpierw do Ciebie, do domu. Potem niespodzianka. – zaczął się śmiać.
Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Poszliśmy do mnie do mieszkania. Przebrałam się w szorty, top i converse. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i podeszłam do Harry’ego.
- To teraz mi powiesz gdzie idziemy?
- Nie. – wytknął mi język. – Nie powiem. Niespodzianka.
- Ok, nie to nie. Wypchaj się. – też mu wytknęłam język.
Wziął mnie za rękę i poszliśmy na miasto. Najpierw zabrał mnie na kawę do Starbucks’a. Potem na lody. Teraz nie wiem gdzie idziemy. Chodziłam tędy bardzo często, ale gdzie mnie może ciągnąć to nie wiem. Oo galeria, pewnie tu idziemy. No tak jak myślałam. Weszliśmy do galerii i poszliśmy do biura podróży?! Po co? Ciekawe.
- Po co tu przyszliśmy? – zapytałam.
- Zaraz się dowiesz. – puścił mi oczko.
Podeszliśmy do pracującego tu mężczyzny, a on przyjął nas od razu.
- Witam panie Styles.
- Dzień dobry. – odpowiedział Harry.
- Dzień dobry pani. – powiedział urzędnik.
- Dzień dobry. – uśmiechnęłam się.
- Proszę siadać.
Usiadłam obok Harry’ego i czekałam na rozwój sytuacji.
- Więc pokazać panu tę ofertę co oglądał pan ostatnio z kolegami?
- Tak, tak poproszę.
Facet podszedł do półki i wyciągnął jakąś ofertę.
- Proszę bardzo.
- Dziękuję. – odparł Harry.
- Tu mają państwo wszystko już wliczone. Samolot w obie strony, domek, posiłki. No dosłownie wszystko.
- Gdzie lecimy? – zapytałam cicho Harry’ego.
- Nowa Zelandia.
- Na jak długo?
- Trzy tygodnie. Zaraz po urodzinach Dan, w sensie na drugi dzień wylatujemy i wracamy przed urodzinami Perrie.
- Woo. Super. Czyli to ta niespodzianka?
- No nie do końca. Jeszcze coś będzie.
- Ok. Spoko. I nie powiesz co?
- Nie. – zaśmiał się cicho.
Spojrzał na agenta biura podróży i powiedział do niego:
- Także my zamawiamy tę ofertę. Od 11 czerwca do 8 lipca. Dobra?
- Oczywiście. Już zapisuję. Ile osób?
- Czternaście.
- Dobrze. Ten domek mają państwo tak mniej więcej na dwadzieścia osób, także będzie wygodnie.
- Idealnie. Zapłacimy przelewem. Poda nam pan numer konta i dzień przed wylotem pieniądze wpłyną. Dobrze?
- Oczywiście.
- W takim razie dziękuję, do widzenia. – powiedział Harry.
- Do widzenia. Miłego pobytu na wakacjach.
- Dziękujemy, do widzenia. – powiedziałam.
Wyszliśmy i kierowaliśmy się do wyjścia z galerii. Przechodząc koło jubilera Harry zaciągnął mnie do środka.
- O co chodzi? Nie mogłeś powiedzieć, że skręcamy, tylko mnie ciągasz? – powiedziałam przestraszona.
- No przepraszam, ale nie chciałem Ci mówić. Nie gniewaj się. – uśmiechnął się.
- Dobra, dobra.
Podeszliśmy do wystaw. Ekspedientka, zaraz gdy zauważyła Harry’ego powiedziała:
- Wszystko gotowe. Proszę bardzo.
- Dziękuję. – odpowiedział Harry i posłał swój uśmiech. – Chodźmy już. – zwrócił się w moją stronę.
- Jasne. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszliśmy ze sklepu. I poszliśmy do mnie do mieszkania. Weszliśmy do środka. Pogoda była przepiękna więc wyszliśmy na ogród.
- No teraz już mogę Ci dać tą niespodziankę. – odparł Harry.
Podszedł do mnie i wyciągnął pudełeczko ze swojej kieszeni.
- Otwórz. – powiedział.
- Ok.  
Otworzyłam pudełeczko i ujrzałam dwie bransoletki. Jedną jakby męską z napisem Kate, a drugą damską z napisem Harry, łączyły się one przedzielonym na pół sercem, które po przybliżeniu bransoletek jakby się spinały ze sobą.
- Mam rozumieć, że ta z Twoim imieniem jest moja, a ta z moim Twoja, prawda?
- Oczywiście. Jak zwykle nie muszę Ci nic tłumaczyć. – uśmiechnął się.
- Ale..
- Ale co?
- Nie za dużo tych prezentów? Najpierw naszyjnik, teraz bransoletka.. Są prześliczne, ale nie są mi potrzebne do szczęścia. Ty mi wystarczysz.
- Mhm. – zaśmiał się. – Wiesz ja i tak będę Ci czasem coś kupował. Musisz się już do tego przyzwyczaić, musisz się z tym pogodzić kochanie. – uśmiechnął się uroczo.
- Jasne. W takim razie niech tak będzie.  Dziękuję za prezent. Kocham Cię. – pocałowałam go czule, a Harry odwzajemnił mój pocałunek.
Przecież ja też nie należę do biedaków. Kupię mu coś, nawet wiem co. Haha.

Na drugi dzień, dzień przed urodzinami Danielle i dwa dni przed wylotem na wakacje poszłam do jubilera.
- Dzień dobry.
- Witam. W czym mogę pani pomóc?
- Chciałabym kupić srebrny nieśmiertelnik z grawerem.
- Oczywiście. Niech tylko pani powie co ma być wygrawerowane.
- Love is enough i poniżej tego Harry and Kate. Na kiedy będzie gotowe?
- Myślę, że jutro z samego rana już będzie, a pani może odebrać kiedy będzie miała pani czas. Pasuje pani?
- Tak. W sam raz. Dziękuję. Płatne przy odbiorze?
- Tak, tak. Dam tylko pani karteczkę, chwileczkę proszę poczekać.
- Dobrze.
Po minucie kobieta wróciła z zaplecza.
- Proszę bardzo tu jest potwierdzenie zamówienia.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia.
- Do widzenia. – uśmiechnęła się sprzedawczyni.
Poszłam jeszcze poszukać prezentu dla Dan. Myślę, że kupię jej te buty, które tak się jej podobały, jak byłyśmy ostatnio na zakupach, ale powiedziała, że kupi je sobie po urodzinach. No i już nie będzie musiała ich kupować. Do tego dokupię marynarkę i torebkę. Idealnie.
Po około godzinie wróciłam do domu. Zapakowałam prezent. Zeszłam na dół z lapem i ogarnęłam co nowego w świecie. Clara siedzi godzinami u Josh’a, dlatego siedzę sama. No a Harry wiadomo, to jakieś sesje, to nagrywanie w studio. Takie moje życie, że muszę siedzieć sama. Haha. Cóż, po jutrze wylatujemy i spędzimy pełne trzy tygodnie razem. A jak. J
Do wieczora siedziałam to w domu, to na ogrodzie. Czytałam książkę, oglądnęłam coś w TV, posiedziałam na necie. Tuż przed snem dostałam słodkiego sms’a od Hazzy no i zasnęłam.

Wstałam o 10. Zeszłam na dół. Było pusto. Najwyraźniej Clara nie wróciła na noc. Cóż.. dosyć często się to zdarza. No ale co ja mogę z tym zrobić? Nic, dosłownie nic, przecież jest dorosła, to jej życie i nie mogę się w nie wpieprzać. Normalka. Ona się nie wtrąca w moją relację z Harry’m, a ja w jej z Josh’em. Dobra zostawiam tą rozkminę. Muszę sobie zrobić śniadanko, a w lodówce pustka. No tak, mogłam się tego spodziewać.. Przecież ostatnio nie robiłam zakupów. Poszłam do pokoju się ubrać. Zeszłam na dół. Wyszłam z domu i wyjęłam klucze żeby zamknąć drzwi.
- Cześć kochanie! Gdzie się wybierasz?
Odwróciłam się i zobaczyłam Harry’ego. Uśmiechnęłam się.
- A miałam iść na zakupy, bo moja lodówka świeci pustkami. – odpowiedziałam podchodząc do furtki, żeby go wpuścić. – Wchodź. – uśmiechnęłam się, a Harry przytulił mnie i pocałował czule.
- No tak, jak zawsze masz pustki, a potem ja się dziwie, czemu tak chudniesz.. nieładnie chudzinko. Nie dbasz o siebie. Dobrze, że masz mnie. – uśmiechnął się – Przywiozłem zakupy – mówiąc to wyciągnął zza pleców siatkę pełną jedzenia. – Jak ja dobrze wiem czego Ci brakuje.
- Tak, tak. Ty zawsze wiesz, czego mi potrzeba. Kocham Cię za to. – zaśmiałam się. – W takim razie chodźmy do środka. Dziękuję Ci za zakupy.
- No wchodzimy, muszę Ci porządne śniadanko zrobić, no a potem zabieram Cię do nas i później pojedziemy do klubu na urodziny Danielle.
- Jasne.
Kurde i tak muszę zajść do jubilera w galerii. Kurwa zapomniałam. I co teraz.. A dobra wyciągnę go tam, że niby muszę sobie coś kupić na imprezę, bo w sumie muszę. No i zajdę do jubilera.
Koło 1pm., po przepysznym śniadaniu zrobionym przez mojego ukochanego prywatnego kucharza zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.
- Kochanie, zajedźmy jeszcze do galerii. Ok? Muszę coś ładnego sobie kupić na urodziny do Dan, bo kompletnie nie miałam na to czasu.
- Jasne myszko. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. – A teraz już chodźmy kochanie.
- Ok. Idę skarbie.
Pozamykałam mieszkanie, włączyłam alarm, zamknęłam furtkę i weszłam do samochodu Hazzy, a on momentalnie ruszył. Podjechaliśmy pod galerię i weszliśmy do środka. Chodziliśmy po sklepach, w końcu znalazłam idealną sukienkę i buty. Kupiłam i szykowaliśmy się już do wyjścia, dzięki Bogu znalazły się fanki, które błagały wręcz o zdjęcie i autograf.
- Kochanie, daj dziewczynom autografy i zrób zdjęcia, ja za momencik wracam ok?
- Spoko. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Uśmiechnęłam się i poszłam szybko do jubilera. Dałam karteczkę, odebrałam prezent dla Hazzy, zapłaciłam i wróciłam do chłopaka. Kończył właśnie pisanie ostatniego autografu.
- O. Już jesteś. To dobrze, bo właśnie miałem zamiar iść Cię szukać.
- Widzisz, nie musiałeś. Możemy iść.
- Gdzie byłaś? Co kupiłaś?
- Byłam na randce. – wytknęłam mu język. - A co kupiłam to niespodzianka. Wszystko chciałbyś wiedzieć.
- Ok. Nie wnikam. Spoko.
Weszliśmy do samochodu. Harry całą drogę udawał obrażonego. Nie robiło to na mnie wrażenia, przyzwyczaiłam się do tego, też tak często robię. Haha. Podjechaliśmy pod chatę chłopaków i weszliśmy do środka. Harry nie odzywał się do mnie dalej.
- Chodź ze mną „foszku”. – zaśmiałam się.
- Zaraz przyjdę na górę do Ciebie. Idź się szykować.
- Ok. Jak nie chcesz iść to nie.
Poszłam na górę. Weszłam pod prysznic. Po około 30 minutach wyszłam, wysuszyłam włosy, zrobiłam sobie mój make-up i wyszłam z pokoju. Harry leżał na łóżku z miną zbitego psa.
- Dalej trwa Twój „foch” na mnie kotku? – zapytałam.
- Tak. – odburknął.
Usiadł na łóżku i patrzył w okno. Podeszłam do niego od tyłu z wyciągniętym nieśmiertelnikiem i szybkim ruchem zawiesiłam mu go na szyję. Harry odwrócił się w moją stronę. Spojrzał na mnie i na nieśmiertelnik, a potem znowu na mnie.
- Za co to? – spytał.
- Za to, że jesteś. – uśmiechnęłam się. – Właśnie to poszłam odebrać i nie chciałam żebyś wiedział.
- Świetny prezent. Nigdy go nie ściągę. Dziękuję myszko. Kocham Cię. – pocałował mnie namiętnie w usta.
- Nie ma za co Hazzy, też Cię kocham. A teraz idź się szykuj, zaraz musimy jechać.
- Tak, tak. Jasne. Pamiętam.
- No, tak, musimy za godzinę wyjechać. Leć pod prysznic.
Po pół godzinie Harry był już gotowy. Ja kończyłam przygotowania. Przed 5pm. wyjechaliśmy do klubu na imprezę Dan. Dojechaliśmy tam przed 6pm. Weszliśmy do środka, już zbierali się ludzie. Liam miał przyprowadzić Dan punkt 6pm. Wszyscy goście czekali cierpliwie. Dan wiedziała tylko, że idzie na imprezę z Liam’em. Nie wiedziała, że cały klub jest wynajęty na jej urodziny. Liam zatrudnił nawet statystów, żeby Dan do końca nic nie podejrzewała. Wybiła 6pm. Do klubu wszedł Liam z Dan, trzymali się za ręce. Dan podeszła z Liam’em do stolika i zajęła swoje miejsce. Mnie wyznaczyli do wejścia na scenę i złożenia Dan życzeń urodzinowych w imieniu wszystkich gości. Statyści nagle gdzieś zniknęli. Wzięłam mikrofon, spojrzałam na Dan i zaczęłam swoją przemowę. Dani spojrzała w moją stronę. Dosłownie ją zamurowało, gdy nagle zaczęli wychodzić jej przyjaciele i rodzina. Do mnie na scenie dołączył Liam, który również złożył jej swoje osobiste życzenia. Dani rozkleiła się. Wstała i podeszła do mnie, przytuliła mnie. Ja jeszcze raz złożyłam jej życzenia. Później podeszła do Liam’a i czule się pocałowali. Impreza była cudowna. Trwała bardzo długo, mimo że jutro z samego rana wylatujemy. Przecież wyśpimy się w samolocie. A co J

Z samego rana, dokładnie o 7am. wstaliśmy i bardzo szybko pojechaliśmy na lotnisko. O 8am. mieliśmy samolot do Nowej Zelandii. Podróż była bardzo długa... Straszna. Nie spałam za dużo, żeby się nie wyspać, bo przylecieliśmy tu późnym wieczorem. Duży van zawiózł nas na miejsce.. O_O w mordeczkę, to miejsce jest prześliczne. Wow. Jeszcze tylko powiem, kto jest ze mną tu na wakacjach. Jak wiecie jest nas czternastu: Ja, Harry, Perrie, Zayn, Dani, Liam, Clara, Josh, El, Lou, Niall, Katherine(przyjaciółka Perrie), Gemma i jej chłopak. No, a teraz fotka z tego cudownego miejsca. 






________________________________
Czytasz-komentuj!
No hej :) Mam teraz mało czasu, dlatego rozdziały będę dodawała raz na tydzień. Mam nadzieję, że się podobają. KOMENTUJCIE !! xx

2 komentarze:

  1. ale fajnie jadą na wakacje!!! już nie mogę doczekać sie następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste!
    Sorki że dopiero teraz komentuje ale wcześniej nie miałam czasu :\
    Rozdział MEGA cudowny :D
    Czekam na kolejny z niecierpliwością :*
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń