*4dni później*
Dni spędzone z Harry’m były chyba jednymi z najlepszych dni
w moim życiu. Ciągłe zabawy w gotowanie, romantyczne zimowe spacery, później
wspólne wieczory spędzane to przed TV, czy też wspólne siedzenie i popijanie
gorącej czekolady. Ale te dni należą już jakby do przeszłości, bo dziś już
Sylwester, więc jadę właśnie zaraz z Harry’m do nich, żeby zacząć już coś
szykować na imprezę, jeżeli to można tak nazwać. Haha. Chłopcy zdecydowali, że
będzie to tylko impreza z najlepszymi przyjaciółmi, no dołączy do nas tylko
siostra Hazzy z chłopakiem i dwie siostry Liam’a ze swoimi chłopakami. Także
jedziemy.
Niecałe dwie godziny później byliśmy na miejscu i zabraliśmy
się za przygotowania. Każdy też coś miał przynieść ze sobą. Zaczęli się więc
zjeżdżać już chłopaki ze swoimi wybrankami serca, że tak powiem. No w sensie,
wrócili od swoich rodzin, z którymi spędzili te kilka dni. O 6pm. rozpoczęła
się impreza. Może to niezbyt dobre i może zdemoralizuję dzieci w tym momencie,
bo alkohol lał się dosłownie litrami… cóż takie jest życie nastolatka (pełnoletniego), haha.
Zabawa była szampańska, w końcu jest to mój pierwszy Sylwester, na którym nie
„oglądam gwiazd w TV”, ale mam je na wyciągnięcie ręki, a jeden z nich jest
moim facetem. Ouu. Haha. Także tego. No wracając do Sylwestra, zaliczam go do
udanego. Choć jeszcze się nie skończył. Właśnie w TV podali, że zostało
ostatnie odliczanie.
- Aaaa! Ostatnie odliczanie! – krzyczał, biegający po całym
salonie Niall – 10, 9 ..
Wszyscy zaczęliśmy odliczać
- 8.7.6.5.4.3.2.1. Szczęśliwego Nowego Roku 2013!!!!!!!
Wykrzyczeli wszyscy na raz. Wybiegliśmy na dwór, no
oczywiście ubraliśmy się, żeby nie było, oglądać fajerwerki!! Staliśmy i
przyglądaliśmy się niebu. Sami woleliśmy nic nie puszczać, bo jeszcze komuś by
się coś stało. Harry przytulił mnie i tak staliśmy wpatrzeni w rozświetlone
niebo.
- Ślicznie jest. Wiesz Harry.. to tak naprawdę to mój
pierwszy Sylwester z chłopakiem. – zaśmiałam się.
- Jak to? Przecież mówiłaś, że miałaś kogoś przede mną.
- No tak, ale właśnie tak wyszło, że zerwaliśmy miesiąc przed, a zaczęliśmy chodzić jakoś w marcu tego samego roku, więc wiesz… to mój pierwszy Sylwester z kimś, haha.
- A no chyba, że tak J Kocham Cię myszko. – mówiąc to czule mnie pocałował.
- No ja Ciebie też.
- Jak to? Przecież mówiłaś, że miałaś kogoś przede mną.
- No tak, ale właśnie tak wyszło, że zerwaliśmy miesiąc przed, a zaczęliśmy chodzić jakoś w marcu tego samego roku, więc wiesz… to mój pierwszy Sylwester z kimś, haha.
- A no chyba, że tak J Kocham Cię myszko. – mówiąc to czule mnie pocałował.
- No ja Ciebie też.
Znowu spojrzeliśmy w niebo. Ciągle było rozświetlone. Po
kilku minutach zaczęliśmy składać sobie życzenia. Mimo że wydawać się mogło, że
większość z nas nie jest w stanie tego zrobić, o dziwo dla wszystkich każdy się
zebrał i zaczął składać życzenia. Później wróciliśmy do domu i szybko
zaczęliśmy dzwonić do przyjaciół i rodziny. Potem jeszcze oglądaliśmy jakiś
film, a około 4am. poszliśmy spać. Wszyscy byli padnięci… Nie dziwicie się
chyba?! Przecież taka biba(%% się lały..) wiadomo.
Wstałam koło 11. Tak dobrze mówię, bo właśnie patrzę na
zegarek. Jest 11. Zeszłam na dół.. głucha cisza. Ani jednej żywej duszy. Harry
też spał jak wychodziłam z pokoju. Zawsze łapie mnie za rękę jak wstaję, żebym
się cofnęła i znowu położyła, dziś tego nie zrobił.. spał jak słodki Suseł. Haha.
Dobra, głowa mnie nie boli, więc kaca nie mam, zrobię im śniadanie, a co. Niech
mają. Zabrałam się za przygotowywanie. Zajęło mi to pół godziny. Później zaczęłam
szukać aspiryny. Nigdzie nie ma. Nie zrobili zapasów.. o kurwa.. muszę lecieć
do najbliższego sklepu. Lecę. Pobiegłam do pobliskiego sklepu, weszłam do
środka i od razu podeszłam do kasy.
- Dzień dobry. Poproszę dwa opakowania aspiryny. –
uśmiechnęłam się.
- Proszę bardzo Kate. – uśmiechnęła się moja ulubiona pani ekspedientka.
- Dziękuję pani Row. A właśnie Szczęśliwego Nowego Roku.
- Wzajemnie kochanie. A teraz leć, bo pewnie już wszyscy wstali, a wiesz po Sylwestrze aspiryna zawsze pomaga. – uśmiechnęła się znowu.
- Dosłownie pani Row. Ma pani rację. W takim razie dowidzenia. Miłego dnia.
- No pa. Dowidzenia Kate.
- Proszę bardzo Kate. – uśmiechnęła się moja ulubiona pani ekspedientka.
- Dziękuję pani Row. A właśnie Szczęśliwego Nowego Roku.
- Wzajemnie kochanie. A teraz leć, bo pewnie już wszyscy wstali, a wiesz po Sylwestrze aspiryna zawsze pomaga. – uśmiechnęła się znowu.
- Dosłownie pani Row. Ma pani rację. W takim razie dowidzenia. Miłego dnia.
- No pa. Dowidzenia Kate.
Wyszłam ze sklepu i szybkim krokiem pobiegłam do domu. Weszłam
do środka. Połowa leżała przy stole, DOSŁOWNIE, i zajadali śniadanie. Reszta leżała
w salonie, we wszystkich możliwych miejscach.. Ou. Wyglądają tragicznie.
- Cześć kochani! – lekko krzyknęłam.
- Kate nie krzycz.. – powiedział Lou.
- Hej kochanie – powiedziała Dan.
- Kate nie krzycz.. – powiedział Lou.
- Hej kochanie – powiedziała Dan.
Ona i Liam jako jedyni ogarniali najlepiej. Zayn leżał na
sofie, wyglądał jakby go ktoś pobił i to bardzo mocno..
- Nie ma aspiryny, prawda? – zapytałam dość wesoło.
- I czemu się cieszysz… Przeszukaliśmy cały dom i nic.. Nie ma naszego ratunku. – płakał Lou.
- Oj, co Wy byście beze mnie zrobili.
- Hmm?
- No ja się pytam, co byście beze mnie zrobili? – w tym samym momencie wyciągnęłam dwa opakowania aspiryny.
- WYBAWCO!!!!!
- I czemu się cieszysz… Przeszukaliśmy cały dom i nic.. Nie ma naszego ratunku. – płakał Lou.
- Oj, co Wy byście beze mnie zrobili.
- Hmm?
- No ja się pytam, co byście beze mnie zrobili? – w tym samym momencie wyciągnęłam dwa opakowania aspiryny.
- WYBAWCO!!!!!
Rzucili się na mnie jak sępy na padlinę. Nie no zaraz mnie
stratują.
- STOP! Stać, nie ruszać się, bo strzelam. – zaśmiałam się. –
Po kolei. Każdemu rozpuszczę na razie po jednej. Ustawić się gęsiego i za mną
do kuchni.
Byli posłuszni jak baranki. Jak powiedziałam, tak zrobili. Podreptali
za mną do kuchni. Każdy dostał upragnioną szklankę wody z aspiryną. Lou, Zayn,
Niall i Harry musieli poprawić, dwóch pierwszych dodatkowo dwa razy, dwóch następnych
dodatkowo raz. Nieźle się spili. Chociaż wczoraj w sumie kontaktowali.
- Dziękujemy Ci wybawicielko za aspirynę i śniadanie. –
powiedzieli gdy wrócili do siebie, czyli o 4pm.
- Nie ma za co. Też Was kocham. Haha. – zaczęłam się śmiać. – No to mamy nowy rok.
- A no. – odparli chórem.
- Nie ma za co. Też Was kocham. Haha. – zaczęłam się śmiać. – No to mamy nowy rok.
- A no. – odparli chórem.
Później siedzieliśmy przed TV. Oglądaliśmy FRIENDS. Tak, tak
serial Przyjaciele. Jest super.
*12 dni później*
Dziś już po urodzinach Zayn’a. 20 lat minęło jak jeden
dzień! Dosłownie. Chłopaki dziś lecą do Australii i potem do Nowej Zelandii, a
wracają przed pierwszym lutego, na urodziny Hazzy. No. Dokładnie wracają 31
stycznia, a na drugi dzień będzie impreza. Już mam większość rzeczy gotową na
nią. Can’t wait!!! O 6pm. pojechaliśmy na lotnisko odprowadzić chłopaków i
pożegnać się z nimi. Znowu na lotnisku było pełno fanów. Dziewczyny piszczały,
płakały, krzyczały. No wszystko co mogły robić, robiły. Haha. Nadszedł czas
rozstania. Dokładnie na 19 dni… L
Masakra. Nie wytrzymam tyle bez niego. Zaczęłam płakać, nie mogłam.
- Kochanie, nie płacz. To tylko 19 dni. – pocieszał mnie
Harry, choć słyszałam, że jego głos też już się powoli załamywał.
- Będę tęskniła. – mówiąc to spojrzałam w jego zielone tęczówki, swoimi niebieskimi zapłakanymi oczyma. Harry nie wytrzymał. Zaczął płakać, więc płakaliśmy razem. Spojrzałam na innych, też ryczeli. Widać było, że się kochają. Tylko Niall stał biedny sam koło Paul’a.
- Będę tęskniła. – mówiąc to spojrzałam w jego zielone tęczówki, swoimi niebieskimi zapłakanymi oczyma. Harry nie wytrzymał. Zaczął płakać, więc płakaliśmy razem. Spojrzałam na innych, też ryczeli. Widać było, że się kochają. Tylko Niall stał biedny sam koło Paul’a.
- Niall, chodź no tu. – kiwnęłam na blondyna ręką.
- Idę, idę.
- Idę, idę.
Poszedł i zobaczył nas płaczących.
- Stało się coś? – zapytał niebieskooki. (lubię go tak
nazywać, albo Blondasek haha)
- Nie nic, po prostu żegnamy się i wiadomo będziemy za sobą tęsknić. – odparłam.
- Nie nic, po prostu żegnamy się i wiadomo będziemy za sobą tęsknić. – odparłam.
Niall już chciał odejść, ale złapałam go za rękaw kurtki.
- Czekaj! Co uciekasz?
- A co? Mam stać i patrzeć jak płaczecie?
- Nie. – wytknęłam mu język. – Chciałam się też z Tobą pożegnać mój Ty kochany Blondasku. – mówiąc to przyciągnęłam go do siebie, a on wtulił się we mnie, w znany, jedyny w jego rodzaju sposób przytulania. J Niall jest słodkim Irlandczykiem, kocham go jak własnego brata, wiem że mogę mu powiedzieć wszystko, bo nigdy nikt się o tym nie dowie. Oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam z Harry’m na Nialler’a. Płakał.
- A co? Mam stać i patrzeć jak płaczecie?
- Nie. – wytknęłam mu język. – Chciałam się też z Tobą pożegnać mój Ty kochany Blondasku. – mówiąc to przyciągnęłam go do siebie, a on wtulił się we mnie, w znany, jedyny w jego rodzaju sposób przytulania. J Niall jest słodkim Irlandczykiem, kocham go jak własnego brata, wiem że mogę mu powiedzieć wszystko, bo nigdy nikt się o tym nie dowie. Oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam z Harry’m na Nialler’a. Płakał.
- Co jest Nialler?
- Nie, nic. Po prostu miło mi, że chciałaś się ze mną pożegnać. – uśmiechnął się przez łzy.
- Wiesz przecież Nialler, ze kocham Cię jak własnego brata i nienawidzę, gdy ktoś robi Ci krzywdę. Boli mnie kiedy płaczesz, kiedy się smucisz. No a kiedy się uśmiechasz i śmiejesz to i moje serce się weseli. Ziomuś, jesteś jednym z naszej bandy. Zawsze Cię będziemy kochać.
- Dokładnie – dodała reszta, która właśnie podeszła do nas.
- Nie, nic. Po prostu miło mi, że chciałaś się ze mną pożegnać. – uśmiechnął się przez łzy.
- Wiesz przecież Nialler, ze kocham Cię jak własnego brata i nienawidzę, gdy ktoś robi Ci krzywdę. Boli mnie kiedy płaczesz, kiedy się smucisz. No a kiedy się uśmiechasz i śmiejesz to i moje serce się weseli. Ziomuś, jesteś jednym z naszej bandy. Zawsze Cię będziemy kochać.
- Dokładnie – dodała reszta, która właśnie podeszła do nas.
Niall uśmiechnął się uroczo i zaczął się żegnać z pozostałymi
dziewczynami, a ja pożegnałam się z chłopakami i jeszcze raz bardzo mocno i
namiętnie pocałowałam się z Harry’m.
- Kocham Cię. – krzyknął odchodząc. – Już tęsknię. Sprawdź sms.
J
- Też Cię kocham i tęsknię, ale mocniej. Haha.
- Też Cię kocham i tęsknię, ale mocniej. Haha.
Jeszcze tylko pomachałam, gdy zniknęli za drzwiami odpraw. Odlecieli.
Ruszyłyśmy wolnym krokiem w kierunku tour bus’a chłopaków, który porozwoził nas
do mieszkań. Po raz kolejny pojedziemy nim za 19 dni, jak chłopaki wrócą. Nie mogę
się już doczekać.
*18dni później*
Śmieszne jest to, że od dziś mam już dwa tygodnie ferii
zimowych, Clara też. Miałam wczoraj sesję zaliczeniową półrocza na studiach, no
zaliczyłam oczywiście, Clara ma dziś i trzymam za nią kciuki. J Chłopaki jutro o 7am.
przylatują także nie mogę się już doczekać. J
Teraz czekam na dziewczyny, dziś nocują u nas, bo od nas
najbliżej na lotnisko, no i czekam na Clarę. Ciekawe jak jej poszedł egzamin. Około
3pm. przyszła Clara z uśmiechem na twarzy, czyli wnioskuję, że zdała.
- I jak, zdałaś? Mam rację?
- Jasne. J Haha. Teraz możemy oblewać. – zaśmiała się Clara.
- Obalimy wino z dziewczynami jak przyjadą.
- Ok.
- Jasne. J Haha. Teraz możemy oblewać. – zaśmiała się Clara.
- Obalimy wino z dziewczynami jak przyjadą.
- Ok.
Koło 5pm. idealnie na obiad, przyjechały dziewczyny. Perrie
miała kilka koncertów, poza tym ona też za kilka dni jedzie w trasę z Little
Mix (do USA), Dan była na planie nowego teledysku Cheryl Cole (nagrywali go przez
ostatnie 2tygodnie), El też zaliczyła egzamin na studiach pozytywnie, więc
możemy oblewać sukcesy. Zjadłyśmy obiad, a potem włączyłyśmy sobie jakieś
komedie i piłyśmy wino. Haha. Koło 8pm. napisał mi sms’a Harry, że za
trzy godziny wyjeżdżają na lotnisko, o 11pm. mają lot. Już nie mogę się
doczekać, jak jutro rano przylecą. Położyłyśmy się po północy. Ciekawe jak lot
chłopaków. Czekam na nich, no szczególnie na Harry’ego. Przecież 1.02. impreza
haha, wszystko gotowe. J
Branoc xx.
Wstałam o 5am. Boże jak mi się chce spać, ale nie trzeba dzielnie
jechać po chłopaków. Ich bus podjedzie po nas za pół godziny. Szybki prysznic,
śniadanie i jedziemy. Ok.
Na lotnisku byłyśmy równo o 7am. Nie było widać jednak
żadnego samolotu, który by przyleciał. Pogoda była straszna. Nie na tyle, że
samolot nie mógłby lądować, ale padał śnieg i widoczność była słaba. Fanek nie
było (uff jedno szczęście). Usiadłyśmy na poczekalni. Miałyśmy mimo wszystko
dobry humor. W końcu Dan nie wytrzymała.
- Chodźmy, dowiemy się co z tym samolotem.
- No w sumie możemy iść. – powiedziałam.
- Informacja jest w drugim pomieszczeniu, chodźmy. – dodała Perrie.
- No w sumie możemy iść. – powiedziałam.
- Informacja jest w drugim pomieszczeniu, chodźmy. – dodała Perrie.
Ruszyłyśmy do informacji. Gdy przeszłyśmy drzwi z poczekalni
do recepcji nagle zauważyłyśmy tłum ludzi, ekipy telewizyjne z kamerami i
dziennikarzy z mikrofonami. O kurwa, czy oni czekają na chłopaków, czy co?!
Szczerze tłum ludzi nie wyglądał na fanów 1D… Poczułam się dziwnie, dziewczyny
też. Podeszłyśmy do bocznego okienka „OBSŁUGA PASAŻERÓW”. Dan podeszła i zapytała się o lot, którym
mieli lecieć chłopcy. Nagle mężczyzna zamiast normalnie odpowiedzieć Dan na
pytanie, zszedł ze swojego miejsca pracy i podszedł do naszej grupki wraz z
Dan.
- Mam do pań pytanie, czy przyjechały panie po kogoś kto
miał przylecieć tym lotem? – zapytał mężczyzna.
- Tak. Mój chłopak. – odparła Dan. – W zasadzie to nasi chłopcy.
- Ach tak.
- One Direction miało nim przylecieć, a my jesteśmy ich dziewczynami, w sensie partnerkami. - powiedziała Perrie.
- Nasz Brytyjski zespół? - zasmucił się mężczyzna. - Muszę paniom powiedzieć coś bardzo ważnego. – spojrzał po każdej z nas oddzielnie. – Lot 2220 nie przyleci.
- Jak to?! – zapytałam. Zaschło mi w gardle. Czułam, że coś jest nie tak.
- Samolot, z powodu panującej wichury wpadł do oceanu, dwadzieścia minut po starcie. Wszyscy pasażerowie i cała załoga zginęli na miejscu… Przykro nam.
- Tak. Mój chłopak. – odparła Dan. – W zasadzie to nasi chłopcy.
- Ach tak.
- One Direction miało nim przylecieć, a my jesteśmy ich dziewczynami, w sensie partnerkami. - powiedziała Perrie.
- Nasz Brytyjski zespół? - zasmucił się mężczyzna. - Muszę paniom powiedzieć coś bardzo ważnego. – spojrzał po każdej z nas oddzielnie. – Lot 2220 nie przyleci.
- Jak to?! – zapytałam. Zaschło mi w gardle. Czułam, że coś jest nie tak.
- Samolot, z powodu panującej wichury wpadł do oceanu, dwadzieścia minut po starcie. Wszyscy pasażerowie i cała załoga zginęli na miejscu… Przykro nam.
Czułam jak łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Spojrzałam na
dziewczyny też płakały. Objęłyśmy się i płakałyśmy nie mogąc przestać. Mężczyzna
i kobieta, która do niego podeszła, odprowadzili nas do kawiarni, gdzie zajęli
się nami sanitariusze. JAK TO MOŻLIWE?! JAK MÓGŁ TEN SAMOLOT WPAŚĆ ZARAZ PO
STARCIE DO OCEANU?! CZEMU AKURAT SAMOLOT Z NIMI?! ZA CO?! Ja KOCHAŁAM Harry’ego
z całego mojego serca, a teraz Go straciłam. STRACIŁAM MOJĄ MIŁOŚĆ, MÓJ POWÓD
DO ŻYCIA… Harry nie żyje… jak to? To niemożliwe. Może jednak żyje..
Siedziałyśmy w kawiarni bez słowa, jakby nam głos odebrało. Nie miałyśmy siły
się odzywać. Nie miałyśmy nawet ochoty. Nie było po co. Nawet nie miałyśmy siły
dzwonić do ich rodziców. Zadzwonimy później, nie teraz. Teraz potrzebujemy
spokoju… DLACZEGO? Boże…
_____________________________________
Czytasz-komentuj!
Trochę krótszy... Przepraszam. Jutro postaram się wstawić kolejny, żebyście nie zeszły na zawał przez tą niewiedzę. Jak się podoba? xx
Fragment katastrofy zaczerpnięty z książki "Samotność w Sieci"
Trochę krótszy... Przepraszam. Jutro postaram się wstawić kolejny, żebyście nie zeszły na zawał przez tą niewiedzę. Jak się podoba? xx
Fragment katastrofy zaczerpnięty z książki "Samotność w Sieci"
NIE ODZYWAJ SIĘ DO MNIE, ŚWINIO.! JAKIM PRAWEM TY ZABIJASZ 1D.? CHOCIAŻ, W SUMIE NA 100 % ICH NIE ZABIŁAŚ BO WTEDY BLOG BYŁBY BEZ SENSU.
OdpowiedzUsuńCO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE JESTEŚ ŚWINIĄ.!!! :D
Nie wyzywaj mnie od świń, bo będę gorsza i dziś nie wstawię kolejnego rozdziału :P haha ^^ 1D bym nie uśmierciła, chociaż może, kto wie :D
UsuńJA PIERDOLE... SERCE MI KURNA STANEŁO NO! UMRĘ Z NIEWIEDZY! XD
OdpowiedzUsuńAle się przestraszyłam!!! ale przeżyją prawda bo to przeciez nie jest jeszcze epilog. czekam na następny
Usuń