8/08/2012

Rozdział 1


Dzień wylotu był bardzo skołowany. Wszyscy biegali po domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dziwne, ale prawdziwe, bo przecież tylko ja i Clara wylatywałyśmy, a pozostała reszta rodziny panikowała gorzej niż my dwie. Mój brat Nick nie mieszka z nami już od dwóch lat. Jest już po studiach, skończył prawo, ma żonę i cudowne maleństwo. Mieszka w Warszawie. Dziś przyjechał z Olą(jego żona dla ścisłości) i maleńkim Karolkiem, by pożegnać się ze mną i Clarą. Nie trwało to długo, bo musiał iść do pracy, więc w pośpiechu uściskał najpierw Clarę i podszedł do mnie:
- No to kochanie, do zobaczenia kiedyś tam. Będę tęsknił mała. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. – Pamiętaj, zawsze możesz do mnie zadzwonić i wygadać się, jeżeli nie będziesz chciała tego mówić Clarze. – szepnął mi do ucha.
- Wiem, starszy bracie, wiem. Też Cię kocham i będę tęsknić. – powiedziałam. – A co do tego drugiego, to na pewno skorzystam. – uśmiechnęłam się i jeszcze raz mocno się do niego przytuliłam.
Pożegnałyśmy się też z Olą i Karolkiem. Uwielbiam tego malucha, zawsze sprawia, że uśmiecham się nawet wtedy, kiedy jest mi źle. Nick wziął małego na ręce i skierował się do drzwi. Przed zamknięciem jeszcze raz pomachał mi i Clarze na pożegnanie. Było mi bardzo smutno, bo wyjeżdżam od osób które kocham. Zostawiam dom, mamę, rodzeństwo. Dobrze, że będzie przy mnie Clara, bo wątpię, że dałabym sobie radę sama.
Czas wyjeżdżać na lotnisko. Wszystko zabrane. Ruszamy. Droga minęła bardzo szybko. Na lotnisku(co było dziwne) nie było zbyt dużego tłoku. Lot do Londynu był punktualny i musiałyśmy od razu udać się do bramek wyjściowych. Pożegnanie z mamą i małymi trwało bardzo krótko. Jest to dla mnie bardzo bolesne. Naprawdę. Mama jest jedyną osobą, która mi pozostała. Z nią zawsze mogłam porozmawiać o wszystkim. Jej ufałam bezgranicznie.
- No kochanie… - urwała mama ze łzami w oczach – będę tęskniła, ale pamiętaj zawsze będę na Ciebie czekała. Mam nadzieję, że spodoba się Wam miejsce, które dla Was z Nick’iem wybraliśmy.  Dzwoń do mnie, bo umrę jak się nie będziesz odzywała no i wiesz, że możesz na mnie liczyć w każdej chwili.
Nie wytrzymała, popłakała się. Łzy ciekły jej po policzkach.
- Mamo, nie płacz. – próbowałam ją uspokoić, a moje oczy zaczynały same powoli się szklić. – Obiecuję Ci. Będę dzwoniła. Zawsze. Może nie codziennie, ale jak najczęściej się da. Jest też Skype, wiesz że możemy się spokojnie widzieć, nawet jeżeli będą dzieliły nas te pieprzone kilometry. Kocham Cię mamuś.
- Te łzy, to łzy szczęścia, nie smutku. Dopiero teraz zobaczyłam, że moja mała dziewczynka dorosła i stała się piękną i mądrą kobietą. Do zobaczenia skarbie. Też Cię kocham. Zawsze będę.
Poszłam się pożegnać z małymi, a Clara żegnała się teraz z mamą. Widać było, że mama kocha ją jak swoją drugą córkę. Prawda prawdą, że Clara nie jest jej biologiczną córką, ale mama i tak kocha ją jak by była.
Musiałyśmy już iść. Odchodząc widziałyśmy jeszcze zrozpaczone trzy kochane istoty, bez których będzie nam z pewnością bardzo trudno. Myślę, że mamie byłoby jeszcze ciężej, gdyby nie bliźniaczki, które ma przy sobie. Bez nich z pewnością by się załamała. Dobra wchodzimy do samolotu i lecimy. Mieszkanie, jak to mama powiedziała przytulne, a zarazem duże mamy w centrum Londynu na York Rd(ulica), niedaleko London Eye. Klucze mamy już ze sobą i nie możemy się doczekać, aż tam wejdziemy.
Lot minął spokojnie i bardzo szybko. Wyszłyśmy z samolotu i udałyśmy się po bagaże. Potem szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę „londyńskich” żółtych taksówek. Clara była dobra w przywoływaniu taksówek, także i tym razem akcja „złap taksówkę” skończyła się sukcesem. Wsiadłyśmy do środka i kierowca zapytał:
- So where can I drive you? – uśmiechnął się młody i nawet przystojny taksówkarz.
- York Rd 7, please. – powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
Taksówkarz zawiózł nas na miejsce. Choć podróż była dosyć długa, ze względu na londyńskie korki, to i tak było bardzo miło, ponieważ mogłyśmy oglądnąć choć trochę Londynu. Na miejscu zapłaciłyśmy taksówkarzowi, jeszcze raz podziękowałyśmy, zabrałyśmy swoje rzeczy i poszłyśmy do naszego mieszkanka. Z zewnątrz wyglądało bardzo fajnie, ogrodzone z przodu, jakby na dole garaż, a do drzwi wchodziło się po około 20 schodach. Wracając do garażu, ciekawe czy coś w nim stoi, w końcu mam prawko. Doszłyśmy do drzwi i otworzyłyśmy je kluczami, które dostałyśmy od mamy. W środku było cudownie, tak jak sobie zawsze marzyłyśmy. Dom był idealnie urządzony, tak samo nasze sypialnie, łazienki, kuchnia, salon, no po prostu wszystko. Na blacie w kuchni leżała koperta z napisem „Kate”, czyli coś do mnie. Wygląda jak mamy pismo. No zobaczmy co w środku. Był tam list od mamy, a jego treść brzmiała następująco:

Kochana Kate.
Czytając ten list, jesteś już tu w Londynie, w swoim i Clary mieszkaniu. Ja zapewne, płaczę w domu i cholernie tęsknię za Tobą. Jestem tego wręcz pewna. Także zadzwoń od razu jak przeczytasz list. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Kocham Cię całym swoim sercem.
Twoja mama.
P.S. Widzisz, zapomniałabym po co w ogóle piszę do Ciebie ten list. A mianowicie, w Twojej sypialni, w Twojej szafie na najwyższej półce znajdziesz kluczyki, do czego to zobaczysz. Pamiętaj zadzwoń.

Czyżby samochód. Dobra biegnę zobaczyć do szafy. Są i kluczyki. Hmm. Chyba Audica. O jacie, jacie. Mam nadzieję, że taka o jakiej zawsze śniłam, czyli albo R8, albo Q7. Tak wiem, duża różnica, ale obie mi się podobają, więc nie ma różnicy, którą tam zobaczę. Weszłam razem z Clarą do garażu. (przechodziło się do niego wejściem w domu, w garażu było również wyjście na ogród). Stało tam przepiękne, czarne Q7. Tak! Kolejne marzenie się spełniło.
- Widzisz Clara! Mamy swój samochód. Ha, ha!
- Widzę, widzę. Czyli to oznacza, że nie mogę być już taka leniwa i muszę iść na prawko. – burknęła z lekką niechęcią Clara.
- Dokładnie kochanie. Bo jak na razie ja będę nim jeździła sama. Oj no uśmiech piękna. Dasz radę, nie jest to takie straszne. Wiem coś o tym.
- No dobra. Zrobię. A teraz chodźmy na ogród, bo jeszcze tam nie byłyśmy.
- Ok.
Udałyśmy się w stronę prowadzących do ogrodu drzwi. Można było wyjść tam przez garaż, albo drzwiami balkonowymi w salonie. Ogród również był śliczny. Można nawet powiedzieć, że magiczny, bo będąc w nim czułam się jakbym była gdzieś daleko od świata realnego. Można było tu siedzieć w nieskończoność. Cudo. Dobra zadzwonię do mamy. Wyjęłam swojego iPhon’a 5 i zadzwoniłam do najukochańszej mamy. Po dosyć długiej rozmowie z mamą postanowiłyśmy razem z Clarą przejść się na miasto. Było już późno, więc miasto wyglądało jeszcze piękniej, bo przecież chyba każdy wie jakie jest miasto nocą, a ja z Clarą kochamy miasto nocą. Szłyśmy przez dosyć zatłoczoną uliczkę, ale nie zwracałyśmy uwagi na ludzi. Minęłyśmy wystawę z najbliższymi koncertami. Co?! Wróć. Cofnęłyśmy się do tego miejsca z Clarą i oblukałyśmy, kto i kiedy będzie dawał koncert. W przyszłym tygodniu są aż 3 koncerty niedaleko domu, więc będziemy mogły spokojnie słuchać wszystko bez musu kupienia biletu i gnieżdżenia się z piszczącymi fankami. A właśnie, kto będzie dawał koncert już piszę. Prawdę mówiąc wszystkich lubimy. Najpierw Cher Lloyd, potem One Direction no i Ed Sheeran. Na tego trzeciego bym z chęcią poszła. No w sumie na wszystkich, ale jakoś nie chce mi się wydawać pieniędzy.(ha ha, tak ale ze mnie skąpiec pomylicie).  Tak, tak dobrze czytacie. Jesteśmy fankami Cher czyli należymy do rodziny zwanej BRAT, kochamy też pięciu gorących „gejów” i można powiedzieć, że jesteśmy DIRECTIONERS, ale bez przesady. Oni też są ludźmi takimi jak my, jedyną różnicą między nami jest to, że oni są popularni, a do tego mnie przynajmniej nie ciągnie, no i mają trochę więcej kasy. Wracając do muzyki to kochamy jeszcze wielu innych muzyków. Dobra oderwałyśmy się już od listy koncertów. Było późno, więc poszłyśmy do domu. Clara była bardzo zmęczona, ja nie. Postanowiłam wyjść jeszcze na London Eye, w końcu jest niedaleko naszego domu, więc mogę się tam przejść. Wykupiłam sobie przejazd i ruszyłam w „podróż” oglądając miasto nocą. Wszystko było pięknie, no prawie. Non stop czułam czyjś wzrok na swoim ciele, lecz nikogo nie widziałam. Gdy tylko wyszłam z kolejki szybkim krokiem udałam się do domu. Non stop wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi. Odwróciłam się, zobaczyłam tylko niewyraźny zarys postaci. Wyglądał na mężczyznę. Nie wiem. Cień wydawał się bardzo męsko zbudowany, z tego wyciągnęłam swój wniosek. Nie było widać jego twarzy, był ubrany w bluzę z kapturem. Szybko wbiegłam na podwórko, zatrzasnęłam furtkę, wbiegłam po schodach i udałam się do drzwi. Szybkim ruchem otworzyłam je i tak samo szybko zamknęłam za sobą. Nie chciałam widzieć więcej tego czarnego cienia, tej dziwnej postaci, która za mną szła. Kto nią był nie wiem, ale może się dowiem. Wyjrzałam delikatnie przez okno kierujące się na drogę. Postać nie odeszła, dalej przyglądała się mojemu mieszkaniu. Na szczęście mieliśmy lampę niedaleko, która oświetliła tą postać. Tak jak mówiłam. Był to mężczyzna, albo bardziej młody mężczyzna, gdzieś koło mojego wieku. Był szczupły, ale wydaje mi się, że wysportowany.  Hmm. Kto to może być. Nie widać twarzy. Cholera. Czemu on ma ten pieprzony kaptur. Dobra, nie warto idę spać. Za kilka dni zrobię to samo, ciekawe czy on też tam będzie ….







______________________________
Czytasz - proszę komentuj. Serio, dla Was to tylko chwilka, żeby napisać koma, a dla mnie wiadomość, że czytacie. Proszę, komentujcie. xx 

2 komentarze:

  1. super. ;) zzapraszam do mnie. http://liamismylove.blogspot.com/ i http://itwasjustamoment.blogspot.com/ ;D

    OdpowiedzUsuń