8/12/2012

Rozdział 4


POMOCY! Jest tam kto? To krzyczał mój umysł, który w końcu chciał zapomnieć, chciał przestać widzieć te straszne oczy przed własnymi, ale to było za trudne. Nagle coś poczułam. Ja czuję!! Tak czuję. Ktoś dotyka moją rękę. Starałam się otworzyć oczy, ale nie miałam sił. Słyszę czyjeś głosy. Jakiś szept koło ucha, jakby: Kochanie obudź się! Mama?! Moje oczy lekko się podniosły. Ukazał mi się niezbyt wyraźny obraz mamy trzymającej mnie za rękę. Jej głowa leżała na moim łóżku, słychać było płacz. Naprzeciwko mnie na fotelu spała Clara z podpuchniętymi oczami.
- Kochanie, nie odchodź. – usłyszałam już wyraźny głos mamy.
Uścisnęłam jej rękę tak mocno jak się dało. Podniosła głowę. Zobaczyłam jej piękne oczy, znowu pełne łez.
- Mamo nie płacz. Wróciłam. – wyszeptałam.
Mama zaczęła mnie przytulać. Zaczęła jeszcze głośniej płakać, ale tym razem były to łzy szczęścia. Nagle zerwała się też Clara. Podeszła do łóżka i zaczęła się uśmiechać jak dawniej. Przybliżyła się do mnie i pocałowała mnie w czoło.
- Na reszcie. Odchodziłam od zmysłów Kate. Dlaczego nie chciałaś żebym z Tobą szła. Wtedy nic by Ci się nie stało.
- Przepraszam. – odpowiedziałam. Nic więcej nie byłam w stanie powiedzieć.
Moje oczy otwarły się jeszcze szerzej. W końcu. Widzę świat. DZIĘKUJĘ. Ale jak ja się tu znalazłam? Przecież on mnie zabrał gdzieś stosunkowo daleko. Kto mi pomógł? Kto?!!!
Lekarz stwierdził, że wypuszczą mnie dopiero jutro. Muszą skończyć badania, które można zrobić gdy osoba jest przytomna. Mama i Clara poszły do domu. Nie było sensu siedzieć tu całą noc. Przyjadą po mnie jutro rano i odbiorą mnie po wypisie. Badania były męczące. Lekarz powiedział, że na szczęście nie ma żadnych zmian w mózgu. Nic się nie stało poza lekkim wstrząśnieniem i obrzękiem z tyłu, który zejdzie za kilka dni, jeżeli będę nosiła okład. Po badaniach zasnęłam.
Z samego rana przyjechała po mnie mama z Clarą. Zabrały moje rzeczy, a pielęgniarki przewiozły mnie na sam dół i pomogły wejść do samochodu. Pojechałyśmy do domu. Na miejscu, wprowadziły mnie do domu i zaprowadziły do mojej sypialni.
Przez cały tydzień nie wychodziłam z domu. Głowa mnie dalej bolała. Mama siedziała u nas. Cały czas o mnie dbała jak za dawnych czasów. Znowu poczułam się jak mała dziewczynka, ale tym razem to nie była zwykła choroba jak grypa czy zapalenie płuc. Każdej nocy budzę się, bo koszmar z tym facetem non stop wraca. To jest przerażające, te jego oczy, które non stop mi się przyglądają. Zastanawiające jest dla mnie to, kto mi pomógł, że ten pojebany gościu mnie nie zgwałcił. Kto był po pierwsze w pobliżu i po drugie kto był na tyle odważny żeby mi pomóc. Clara nic nie wie, bo lekarze niby też nic nie wiedzieli. Może mi powiedzą. Dowiem się jak pójdę na badania kontrolne jutro. Muszę podziękować tej osobie, przecież dzięki niej nie zostałam cudem zgwałcona i żyję.
Clara obudziła mnie przed 9. Mama pomogła mi się ubrać. Upokarzające jest to, że sama nie mogę tego zrobić. Czuję się teraz jak jakaś roślinka, nie potrafiąca wykonać mocniejszych ruchów. Badania mamy na 11. Clara została w domu, będzie szykowała obiad, a ja z mamą pojechałyśmy do szpitala. Lekarze zrobili znowu szczegółowe badania. Po otrzymanych wynikach stwierdzili, że wszystko w porządku. Obrzęk z tyłu głowy też zniknął.
- Pani Collins. Myślę, że może pani już spokojnie funkcjonować sama, ale to tylko dzięki temu, że pani organizm jest śliny i szybko sobie z tym problemem poradził. Mogą, jeszcze przez najbliższy miesiąc, zdarzyć się jakieś zawroty głowy, ale one nie są powodem do paniki. Także kolejna wizyta kontrolna za miesiąc.
- A co z jazdą samochodem doktorze? – zapytała mama.
- Myślę, że za kilka dni może już usiąść za kółkiem. Spokojnie. Dziewczyna jest młoda, niech wraca do normalnego życia, to pomoże jej szybciej zapomnieć o tych przykrych zdarzeniach. Słyszałem, że policja prawdopodobnie już znalazła tego mężczyznę i zamknęła.
- Dziękujemy za miłe wiadomości. Do widzenia. – powiedziała za mnie mama.
Odeszłyśmy kawałek, a ja przypomniałam sobie, że muszę coś jeszcze załatwić.
- Mamo, ja zaraz do Ciebie przyjdę. Zapomniałam się o coś zapytać. Dobrze?
- No, dobrze. Czekam w samochodzie.
Nie mogłam znaleźć mojego lekarza, więc poszłam do recepcji.
- Przepraszam. Czy mogę zająć pani chwilkę? – zapytałam się pielęgniarki.
- Oczywiście. Słucham panią.
- Jestem Kate Collins, byłam tu kilka dni w śpiączce.
- A to pani. Lepiej pani wygląda. Przepraszam, że przerwałam. Proszę mówić dalej.
- No właśnie. Ktoś mnie tu przywiózł i chciałabym wiedzieć kto to, by móc podziękować za, prawdę mówiąc uratowanie życia.
- Oczywiście to mogę pani powiedzieć. Co prawda nie podała ta osoba danych, ale zostawiła adres: Abbey Rd 69.
- Dziękuję za pomoc. Miłego dnia. – uśmiechnęłam się. – Do widzenia. Jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
Wróciłam do samochodu. Razem z mamą pojechałyśmy do domu. Clara czekała już z obiadem. Cały wieczór spędziłyśmy z mamą, bo jutro z samego rana wraca do Polski.
- Poradzicie sobie beze mnie? – spytała.
- Tak mamo. Obiecuję. Już nie będę kusiła losu.
- No to dobrze. Clara pilnuj ją.
- Oczywiście mamo.
Z samego rana pożegnałyśmy się z mamą, która pojechała na lotnisko taksówką, bo oczywiście nie chciała żebym prowadziła. Położyłyśmy się jeszcze „na chwilę” spać.(trwało to troszkę dłużej). Wstałyśmy o 10. Zjadłyśmy śniadanie i zrobiłyśmy sobie gorącą czekoladę. Usiadłyśmy przed TV. Znowu poczułam się tak jak przed „tym incydentem”. Mogłam się śmiać jak za dobrych czasów. Z Clarą wszystko jest prostsze i jestem pewna, że dzięki niej szybciej zapomnę o tym, co mnie spotkało.
- Wiesz co Clara. Mam news’a.
- Jakiego? – zapytał wyraźnie zaciekawiona.
- Dowiedziałam się kto mi pomógł. No w sumie mam tylko jego adres i chcę tam jutro jechać. Pojedziesz ze mną?
- Jasne, że pojadę. Lekarze Ci powiedzieli?
- Nie, pielęgniarka w recepcji.
- No dobra, to jutro tam jedziemy. Myślę, że najlepiej będzie wieczorem. Wtedy jest większa możliwość zastania kogoś w domu.
- Masz rację. W takim razie jutro wieczorem.
Resztę dnia przesiedziałyśmy na TV i na twitter.com  gdy siedziałyśmy w ogrodzie. Nie zauważyłam jak zrobiło się późno. Poszłyśmy spać koło północy.
Obudziłam się o 11. To moja ulubiona pora do wstawania. Czułam się dużo lepiej. Głowa już tak nie bolała. Nie miałam tej nocy też tego koszmaru. Było dużo lepiej. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Na blacie stał talerz z kanapkami i karteczką:

Smacznego Kate. Wracam za moment. Poszłam kupić coś do lodówki, chleb i oczywiście coś słodkiego. Całuję Clara.

Oj co ja bym bez niej zrobiła. Wzięłam śniadanie i usiadłam przed TV. Włączyłam MTV, na którym leciał na żywo „LIVE” wywiad z chłopakami z One Direction. Słuchałam co mówią. Rozśmieszali mnie większością swoich wypowiedzi. Wydają się spoko chłopakami. Nawet nie zauważyłam jak dołączyła do mnie Clara. Też śmiała się z wypowiedzi chłopaków.
- Są całkiem zabawni. – powiedziała Clara.
- A no, wydają się bardzo sympatyczni i „normalni”. BTW kochanie dziękuję za śniadanie. – dałam jej buziaka w policzek.
- Oj tam, nie ma za co. A tak nawiasem, szkoda że ich perkusista Josh nie udziela wywiadów, popatrzałabym na niego i posłuchała co mówi.
- Haha. Clara. No widzę, że nie bez powodu masz koszulkę z napisem: „I PREFER THE DRUMMER” („wolę perkusistę”) Ha!
- No nie bez powodu. Josh Devine jest tym powodem. – lekko zaczerwieniła się wypowiadając jego imię.
- Kto wie, może go spotkasz. On się w Tobie zakocha, bo głupi by był gdybyś mu się nie spodobała, no chyba, że jest gejem kurwa. (nie no chyba, nie) – wytknęłam jej język.
- Jasne, gadaj mi tak to mi wkręcisz. I nie będę mogła spać.
Po późnym obiedzie zaczęłyśmy powoli szykować się do wyjazdu. Ulica, na której miał swój dom ten chłopak nie była położona blisko naszej. Londyn jest bardzo rozległy i do tego pełen korków, więc wyjechałyśmy trochę szybciej. Mam stresa, bo nie wiem kogo mam się spodziewać. Po dwóch godzinach jazdy trafiłyśmy na wskazaną ulicę. Było tu cicho i spokojnie, zupełnie jak na naszej ulicy. Szukałyśmy budynku z nr 69 (Haha. Dobry numer, nie no bez skojarzeń). Nagle naszym oczom ukazał się nie dom, a willa. Kurwa, no nie wierzę. Trzy razy sprawdzałyśmy, czy na 100% jest tam napisany nr 69. Furtka była otwarta, więc nie dzwoniłyśmy do domofonu. Podeszłyśmy więc do drzwi. Odetchnęłam jeszcze kilka razy i nacisnęłam dzwonek. Serce waliło mi jak oszalałe. Kogo zobaczę? Nie wiedziałam. Nagle moim ukazał się………..








_________________________
Czytasz-komentuj!
Jak się podoba? xx Wieczorem dodam jeszcze jeden, bo ten krótki jest. ;)

4 komentarze:

  1. Aaww kocham <3
    Nie mg sie doczekać kolejnego, pisz szybko, czekam :*
    Pzdr. @agataXox
    P.S. - Dzieki za poinformowanie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko ;D Będę Cię informowała na tt x

      Usuń
  2. czy to jest przypadek że on mieszka pod numerem 69? hahahaha

    OdpowiedzUsuń