8/10/2012

Rozdział 3


W domu odchodziłam od zmysłów. Gdzie do cholery jest Kate. Boże. Nie odbiera. Chyba jej telefon padł. Zadzwoniłam na policję. Powiedzieli, że się tym zajmą. Oby, bo zwariuję jak się jej coś stanie. Powiedzieli też, że mam zostać w domu i nic nie robić, tylko czekać na telefon od nich. Położyłam się w salonie z telefonem przy uchu. I chyba po kilku godzinach odleciałam. Na drugi dzień zadzwoniła policja i oznajmiła, że ktoś znalazł Kate i zawiózł do szpitala w Centrum Londynu. Ubrałam się pośpiesznie i pojechałam do niej. Lekarze powiedzieli, że niestety jeszcze się nie wybudziła. Nastąpi to może dopiero za dzień, albo dwa. Dowiedziałam się również, że do szpitala przywiózł ją jakiś chłopak, który powiedział wszystko policji, to co zdążył zobaczyć i zanotować na zdjęciu. Miał dowody. Policja zaczęła szukać zboczeńca. Kate z pewnością będzie chciała wiedzieć, kto jej uratował życie, ale niestety nie podał swoich danych lekarzom. Siedziałam u niej do wieczora, niestety nie dawała znaku, że wróciła do świata żywych.
- Niech pani idzie do domu, pani Claro. – powiedziała z matczyną czułością pielęgniarka. – Ja się nią zajmę. Obiecuję.
- Nie chcę stracić najbliższej mi osoby, już kiedyś straciłam rodziców. Nie chcę teraz stracić jej. – płakałam.
- Nie stracisz jej. Obiecuję. Jej stan jest stabilny. A teraz idź do domu. Zadzwonię jak tylko się przebudzi.
- Dobrze, dobranoc.
- Dobranoc.
Wyszłam ze szpitala i udałam się do domu taksówką. Weszłam i poszłam do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam ze zmęczenia.
---------------------------------
Mój świat wirował. Za cholerę nie mogłam się przebudzić. Żyłam, ale tylko w sobie, nie w prawdziwym życiu. Przed oczami miałam non stop tą ciemność, która mnie przerażała. Nie potrafiłam krzyknąć. Nie wiedziałam co zrobić, żeby wrócić. Nie słyszałam też nic. Pamiętam tylko ten obraz, jego oczy wpatrujące się we mnie z takim pożądaniem, a zarazem z nienawiścią. Dalej czuję ból, który mi zadaje. Jestem w nieustannym śnie, z którego nie mogę się wyrwać. Chcę się obudzić, ale jestem bezsilna. POMOCY!!!!!!! Mój krzyk jest niesłyszalny, dla otoczenia. Gdzie ja w ogóle jestem, czy on mnie z.. nie chcę dopuścić do siebie tej myśli. Boże, mam nadzieję, że mi tego nie zrobił.. A jeżeli tak .. Nie!!! Po co wtedy mam żyć, skoro to zostanie mi do końca życia? Jeżeli się dowiem, że on mi to zrobił, to chyba się zabiję …… RATUNKU! SB HELP ME!  CZY KTOŚ MNIE W OGÓLE SŁYSZY?!!!
---------------------------------
Przyszedłem ją odwiedzić. Chciałem zobaczyć ją jeszcze raz. Chciałem dotknąć jej dłoni, włosów. Była śliczna nawet teraz, gdy nie dawała znaku życia. Nie znałem jej. Mimo to umierałem. Powoli moje serce zwalniało swoje bicie. Jeżeli ona się nie przebudzi, nie mam po co żyć. Od momentu, gdy ją ujrzałem po raz pierwszy, wiedziałem, że to ta jedyna. Jej uśmiech, zafascynowanie miastem podczas nocy, gdy robiła rundkę w London Eye. Byłem tam podczas chyba jej pierwszego pobytu w tamtym miejscu, jak i przy tym, gdy ten facet zaczął ją gonić. Zauważyłem to, bo ja też ją śledziłem, chciałem dłużej się jej móc przyglądać. Wiem, wariactwo, ale nic nie poradzę na to, że było w niej właśnie „to coś”, co spowodowało, że moje kolana na jej widok miękły. Prawda jest taka, że dzięki mojej wariacji jej się nic nie stało. No prawie nic…. Teraz trzymam jej dłoń w swojej dłoni. Mimo że nie jest tu duchem, jej dłoń jest ciepła. Patrzę na jej twarz. Ciągle rysuje się na niej ból. Nie mogę być tu dłużej, może ta druga dziewczyna do niej przyjdzie. Zarzuciłem kaptur na głowę i wyszedłem z sali. Kierowałem się już do drzwi, gdy minęła mnie właśnie ta blondynka, z którą ją widziałem. Miała łzy w oczach. Nie dziwię się. Moja, co ja gadam, ta brunetka musi być dla niej bardzo ważna. Wyszedłem ze szpitala i pojechałem do domu.
---------------------------------
Przyjechałam do Kate, mimo że pielęgniarka nie dzwoniła. Chciałam być przy niej do czasu, aż się obudzi. Weszłam na salę. W rogu, na stoliku zauważyłam piękną biało-różową różę z liścikiem. Podeszłam do niej i przeczytałam liścik. Wiem, nie powinnam, ale chciałam. Tekst liściku brzmiał: 

Jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek w życiu widziałem. Nawet nie znam Twojego imienia. Codziennie modlę się żeby Bóg przywrócił Cię do życia. Pragnę Cię poznać bliżej. xx

Jakie to słodkie. Ale teraz Kate nie może nawet tego odczytać, nie może chociażby tego usłyszeć. Chwila. Nie zna jej imienia? Przecież ona zawsze ma przy sobie dokumenty. Muszę się zapytać pielęgniarki jak to jest.
- Przepraszam, ten chłopak, który przywiózł Kate, czy on zna jej imię?
- Nie. – odpowiedziała pielęgniarka. – Jeżeli chce pani wiedzieć dlaczego, to już pani tłumaczę.
- Bardzo proszę.
- Najpierw znaleźliśmy jej dokumenty, miała je w torebce, a właśnie torebka jest w szafce na rogu. – powiedziała pielęgniarka. – Wracając do tematu zapytaliśmy się go, czy zna tą dziewczynę. Powiedział nam, że nie. W tym wypadku, nie możemy podawać danych osobowych pacjenta. Znaleźliśmy tylko panią, jako najbliższą jej osobę, mieszkającą tu, dlatego policja panią poinformowała.
- Teraz wszystko rozumiem. Dziękuję. – zmusiłam się do uśmiechu, który skierowałam w stronę pielęgniarki.
- Nie ma za co. Powiedziałam pani tylko to, co zawsze robimy. Mnie nie było na nocnym dyżurze, więc do końca nie wiem jak się sprawy tam toczyły. – uśmiechnęła się.
Poszłam z powrotem do sali, gdzie leżała Kate. Usiadłam obok jej łóżka i złapałam ją za rękę. Siedziałam w tej pozycji nawet nie wiem jak długo. Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam, co teraz będzie. Czy zadzwonić do mamy. Raczej powinnam. Wzięłam telefon i wyszłam z sali. Wybrałam numer. Dzwonię. Odebrała po sygnale.
- Cześć Clara. Co u Was? – zapytał jej ciepły głos.
- Właśnie mamo, bo …
- Co się stało? Co z Kate? – pytała spanikowana. – A czułam, że coś jest nie tak.
- Dwa dni temu, wieczorem wracała z London Eye. Mówiłam jej pójdę z Tobą. Ona nie chciała. No i jakiś koleś ją złapał. Zaciągnął gdzieś i próbował zgwałcić. Każdy jej krzyk, czy próba ucieczki kończyła się tym, że facet uderzał jej głową o kamień. W ostateczności straciła przytomność. Jakiś chłopak jednak tamtędy szedł i ten zwyrodnialec nie dokończył tego czego chciał. Na szczęście. Chłopak przywiózł ją do szpitala. Lekarze mówią, że jej stan jest stabilny, ale do tej pory nie odzyskała przytomności. Nie miałam siły żeby wcześniej zadzwonić, choć wiem, że powinnam. Przepraszam Cię mamo. Ja już jeden taki koszmar przeżyłam, przy stracie rodziców. Nie chcę stracić też jej.
- Wiem Clara. Skarbie będę tam z samego rana. Kocham Cię. Teraz się trzymaj, będę jutro.
Rozmowa z mamą trochę mi pomogła. Wróciłam do sali Kate. Znowu podeszłam do jej łóżka. Złapałam ją za rękę i trzymałam mocno, marząc że odwzajemni uścisk. Wszystko na próżno. Nic. Żadnego znaku. Byłam załamana. Kochałam ją. Była moją siostrą. Ukochaną. Jedyną przyjaciółką. Czy to wszystko co miałyśmy dopiero zacząć ma się już skończyć? Proszę nie. Dopiero to zaczęłyśmy. Jeszcze kilka dni temu chodziłyśmy po ulicach Londynu śmiejąc się z byle gówna, a dziś ona leży na szpitalnym łóżku i nie daje znaku życia. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Z samego rana obudził mnie czuły dotyk.
- Mamo! Tak się cieszę, że jesteś. – krzyknęłam.
- Cześć kochanie. Co z nią?
- Nie wiem. Dziwię się, że nikt mi nie kazał iść do domu i obudziłam się w szpitalu. Widocznie nie było jeszcze obchodu. Już dwie doby, jak nie daje znaku życia, wiem tyle.
Posmutniałam. Mama zaczęła płakać, usiadła na krześle przy Kate, wzięła ją za rękę i szeptała:
- Kochanie, już dobrze. Jestem przy Tobie. Nic złego już Ci się nie stanie. Tylko wróć do mnie. Proszę Cię mój aniołku. – słyszałam słowa wypowiadane przez mamę. Jej gardło było ściśnięte przez łzy.
Poszłam do sklepu po coś do jedzenia. W szpitalnym automacie kupiłam dwie kawy i wróciłam do sali Kate. Mama siedziała jak wcześniej, ale na moje zdziwienie nie płakała jak wcześniej. Teraz jakby uśmiechała się przez łzy. Co się stało. Nie wiem. Nic nie zauważyłam.
- Mamo, co jest? – zapytałam.
- Nie, nic. Po prostu przypomniałam sobie jak Kate była mała, jak się do mnie uśmiechała jeszcze przed wyjazdem. A teraz?
- Będzie dobrze. Nie traćmy wiary mamuś. Proszę to kawa i bułka słodka dla Ciebie. Zjedź. Na pewno jesteś głodna po podróży.
- Tak dziękuję skarbie. Cieszę się tylko z tego powodu, że Kate ma Ciebie. Jesteś jak jej anioł stróż Clara. Kocham Cię, wiesz o tym?
- Wiem i dziękuję Ci za to. Dziękuję, że dałaś mi miłość jakiej potrzebowałam po stracie rodziców. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Dziękuję, że dzięki Twojej miłości sama chciałam mówić do Ciebie mamo, a nie ciociu jak powinnam. Też Cię kocham.
Obie zaczęłyśmy płakać. Siedziałyśmy przy Kate do wieczora. Tym razem pielęgniarki prosiły, żebyśmy poszły do domu. Jak chciały tak zrobiłyśmy, mimo niechęci. Po powrocie zasnęłyśmy z wyczerpania.
---------------------------------
Próbowałam walczyć ze sobą i uwolnić się z tej ciemności. Chciałam wrócić do świata żywych. Gdzie jestem? Co się ze mną stało nie wiem. Jednak wczoraj od samego rana do późnego wieczora czułam czyjąś obecność. Słyszałam jakby szept mamy. Może to był mój anioł stróż? Nie, to na pewno była mama. Jestem tego pewna. POMOCY! POMÓŻCIE MI WRÓCIĆ!






_________________________
Czytasz - komentuj ! ;)
Kolejny rozdział. Czekam na opinie x

3 komentarze:

  1. aaaawwww świetne opowiadanie :D
    na pewno bd czytać kolejne rozdziały :)
    pzdr. i zapraszam do mnie: we-will-always-love.blogspot.com blog również o 1D :)
    informuj mnie o nowych rozdziałach: @agataXox :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne będę Cię informowała ;) i z chęcią ogarnę Twojego bloga xx

      Usuń
  2. Świeeeeeeeetneee ;D czuje niedostyyt hahah , nie mogę się doczekać nn ;D

    OdpowiedzUsuń